*Oczami Narratora*
<Dwa dni później>
-Hallo?-podniósł słuchawkę wsłuchując się dokładnie w każde słowo wypowiedziane przez Nico. Tamten jak zwykle szybko się rozłączył. Kobieta spojrzała na niego wyczekująco.
-Nie uwierzysz-powiedział zdziwiony.
-Błagam... Powiedz, że nareszcie mamy immunitet-odezwała się błagalnym tonem. Miała już dosyć. Siedzieli tu prawie rok. Przynajmniej tak im się zdawało...
-Dostaliśmy-powiedział ze łzami w oczach i mocno ją do siebie przytulił...
*Oczami Laury*
<Również dwa dni później>
-Samolot o której?-spytałam lekko zaspana. Ledwo co wstałam z łóżka. Jak zwykle zostałam obudzona. Przez jednego osobnika z blond czupryną... Ciekawe któż to?
-O dziewiątej-uśmiechnął się. Ja go dzisiaj chyba uduszę.
-Zdajesz sobie sprawę, że jest ósma trzydzieści?-spytałam wkurzona.
-No i?-spytał nie rozumiejąc.
-Mam piętnaście minut, aby się wyszykować! Bo drugie piętnaście przeznaczam na dojazd!-krzyknęłam i wyrzuciłam go z pokoju. Szybko zabrałam się za ubieranie, malowanie i robienie innych rzeczy, na które zostało mi... Teraz pięć minut...
*Oczami Vanessy*
-A gdzie młoda?-spytałam patrząc na telefon, który wskazywał godzinę ósmą czterdzieści.
-Jeszcze się szykuje-powiedział rozbawiony Ross.
-Mogłeś ją obudzić wcześniej-powiedział Riker.
-Po co? Teraz jest zabawnie! Gdybyście widzieli jej minę, jak się dowiedziała która jest-zaśmiał się ponownie. Chłopcy w zasadzie się śmiali, ale mnie, Rydel i Mai nie było do śmiechu.
-Wy nie wiecie ile kobieta potrzebuje, aby się wyszykować-powiedziałam lekko zła.
-Wiemy. Dlatego fajnie było zobaczyć jej minę-a Ross nadal swoje.
-Teraz jak się spóźnimy winę zwalamy na ciebie-powiedziała wkurzona Rydel. Teraz już nikt się nie śmiał. Czekaliśmy na Laurę, mając nadzieję, iż ta się nie spóźni...
-Już jestem!-krzyknęła zdyszana Laura ciągnąc za sobą walizkę. Jedną, niedużą walizkę.
-W tym się upakowałaś?-spytałam.
-A co? Masz jakiś problem?-wdziałam wyraźnie, iż jest zdenerwowana. Dlatego nic nie mówiąc wyszliśmy z domu Lynchów.
*Oczami Narratora*
-Daleko jeszcze?-spytała przejęta.
-Nie. Nie daleko. Jakieś pięć kilometrów i będziemy-odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. A właściwie czemu dostaliśmy immunitet?-spytała.
-Nie żyje-odpowiedział normując oddech.
-Czyli już nic nam nie grozi?-spytała z nadzieją w głosie.
-Już nic. Wyjechali. Nie znajdą nas. Już nie.
-A jak ich nie będzie w domu?-spytała po raz kolejny się martwiąc.
-Jak nie będą, to zrobimy wszystko, by ich odszukać. Wszystko-powiedział patrząc jej w oczy, po czym znów spojrzał na drogę. Resztę jechali w ciszy.
*Oczami Laury*
<Samolot>
-Nadal się do mnie nie odzywasz?-spytał rozbawiony. Czemu akurat muszę siedzieć z nim? Już wiem! Bo Mais siedzi z jakąś staruszką.
-Bawi cię to?-spytałam zła.
-Bardzo-ponownie się zaśmiał.
Spojrzałam się na szybę i cicho westchnęłam. Ledwo co przez niego się wyrobiłam. Ale chyba nie będę strzelać focha jak mała, pięcioletnia dziewczynka, co nie? No bo tak nie można...
-Nadal jesteś obrażona?-spytał już normalnie.
-Nadal? To znaczy, że pierw musiałabym być obrażona-powiedziałam nadal zapatrzona na chmury.
-A nie jesteś?-podłapał.
-Może-postanowiłam się trochę podroczyć. Nie lubię od razu rzucać się w ramiona i udawać, że nic nie było. Chociaż z drugiej strony rzeczywiście nic nie było. Po prostu późno mnie obudził, a ja wielkie halo robię.
-To w takim razie nie muszę cię przepraszać?-spytał z nadzieją.
-Tego nie powiedziałam. Byłoby miło-dodałam po chwili.
-W takim razie przepraszam cię zacna niewiasto. Uczyń mi ten zaszczyt łaskawa pani i wybacz mi me przewinienie, które może i wielkie nie było, ale jednak zasługuje na potępienie. Dlatego znajdź dla mnie chodź trochę łaski i okaż mi ją, bo ma skrucha jest prawdziwa-powiedział starodawnym tonem, przez co się zaśmiałam.
-Prosisz o łaskę?-spytałam patrząc na niego.
-Tak. Proszę o kawałek łaski-powiedział również na mnie spoglądając.
-Ta. Ukroję ją i dam ci ten kawałek, o który prosisz. Może być jedna czwarta?-spytałam rozbawiona.
-Hahaha-udawał, że się śmieje.
-No co? Prosiłeś o kawałek, nie wiem, czy zauważyłeś.
-Przejęzyczyłem się-dodał po chwili.
-I co z tego? Wyszło przekomicznie-zaśmiałam się. Teraz to oboje śmieliśmy się razem. Ja z niego, on ze mnie... Co ja z nim mam...
*Oczami Narratora*
-To tu?-spytała nie pewnie.
-Tak. Zamknięte. Nie ma ich-powiedział zaskoczony.
-Nie zobaczymy ich?-spytała zmartwiona.
-Musimy ich odszukać. Pamiętasz Williama?-spytał patrząc na nią.
-Ten tajny agent?-powiedziała próbując sobie przypomnieć.
-Bingo. On ich znajdzie. Namierzy. Musimy być przed nimi, rozumiesz?-spytał patrząc na nią.
-Wiem.
-To nie są żarty. To nie są żarty-powtórzył, po czym wybrał numer do Willa...
*Oczami Laury*
-Już jesteśmy-powiedział Ross.
-Przysnęłam?-spytałam przecierając oczy.
-No... Może trochę-powiedział lekko uśmiechnięty.
-To tu-spytałam patrząc na widok za oknem.
-Tak. A teraz chodź do reszty-powiedział po czym poszliśmy razem.
Wyszliśmy na zewnątrz, a mi już się spodobało. Te stroje Japońskie i ta ich kultura... Jak to fajnie wszystko wyglądało!
-No, więc młodzi - mamy plan wycieczki-powiedziała Vanessa.
-Co?-spytałam zdziwiona.
-Jak wy gdzieś wybyliście zrobiliśmy plan wycieczki. Od tej pory ty i Ross nigdzie nie idziecie sami, ale z naszą całą grupą-dodała Rydel.
-Serio?-spytał Ross.
-A coś wam nie pasuje?-spytał Riker.
-Tak. Kilka rzeczy. Po pierwsze jeżeli w planie wycieczki pomagał Rik, to wiem, że będzie bardzo nudno. Po drugie z grupą jest wolniej, a po trzecie my mamy swoje atrakcje-powiedział Ross.
-Nie układam nudnych planów, a czy wam się to podoba czy nie idziecie w grupie-powiedział oburzony Riker.
-Ross... Wszystkie kraje, w jakich byliście, a nawet można doliczyć nasz dom w promieniu pięciu kilometrów, ty i Laura chodziliście sami. Wiemy, że ty zawsze masz jakiś fajny pomysł, ale daj się wykazać innym i zintegrujcie się z grupą. Wiesz jak to wygląda? Same chodzą tylko pary, a wy się święcie wypieracie tego. Ale mimo to, dajecie innym powody, do tego, by was za parę brali-powiedziała Vanessa. Spojrzałam na niego. Westchnął cicho.
-Ale wasze plany są zapewne nudne-powiedział Ross.
-Mamy zamiar spędzić tu jakieś dwa tygodnie. Ale mamy zaplanowane tylko sześć dni. Zaplanujcie z Laurą, gdzie chcielibyście pójść bądź pojechać w ostatni dzień tygodnia-powiedziała Rydel.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiech od razu wszedł nam na twarz. Zgodnie więc odpowiedzieliśmy:
-Bajeczny ogród, Kwachi Fuji.
-To może na sam koniec. Ale wcześniej możemy pojechać w podobne miejsce-powiedział Riker.
-W jakie?-spytał Ross.
-Hitsujiyama Park-powiedział dotąd milczący Ell.
-Okey-powiedział lekko zawiedziony Ross.
-A co robimy jutro? Bo dziś chyba nie będziemy zwiedzać-spytałam lekko uśmiechnięta.
-Masz rację, dziś nie zwiedzamy, tylko odpoczywamy. Na jutro mam szczególną atrakcję - Hokkaido-powiedziała Rydel.
-Jak fajnie-powiedziała Maia.
Zapowiadają się naprawdę miłe dwa tygodnie.
***
Znów długi rozdział :) Jak wam minął ten czas? Hmm? Ja przez pierwsze trzy dni pisałam ten rozdział. A potem stwierdziłam, że za dużo wam powiem ^^. Raura zbliża się coraz bardziej. Może Ross zakocha się w mieszkance Japonii? ^^ (Nie chciałam użyć słowa Japonka xD)
Cóż... Jestem, bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna za nowych obserwatorów! Teraz liczba na moim bloggerze wynosi 61 OBSERWATORÓW!!! Wow! A pod poprzednim rozdziałem było aż 35 wspaniałych komentarzy! Jesteście kochani :D
Wyprowadzę was z błędu i od razu napiszę, że rozdział nie jest prezentem noworocznym czy coś. Ten sezon zaczęłam dziś, bo zatęskniłam za wami <3
Dziękuję wam za wsparcie :)
Wiedzieliście, że niedługo będzie film A&A? ^^
A widzieliście na insta, jak jakaś dziewczyna oskarżyła Rossa, że jest z nim w ciąży? xD Ross stwierdził, że ona jest poważnie chora... XD
Do napisania! :****
Wyprowadzę was z błędu i od razu napiszę, że rozdział nie jest prezentem noworocznym czy coś. Ten sezon zaczęłam dziś, bo zatęskniłam za wami <3
Dziękuję wam za wsparcie :)
Wiedzieliście, że niedługo będzie film A&A? ^^
A widzieliście na insta, jak jakaś dziewczyna oskarżyła Rossa, że jest z nim w ciąży? xD Ross stwierdził, że ona jest poważnie chora... XD
Do napisania! :****