Kochani! Dziękuję za nominację do TB :)
Aż tyle ich jest...
Mówiłam, że się przyjmie xDDDD
No dobram... Nie mam czasu na wszystkie. Za dwa tygodnie piszem testy :/
No więc i tak mam tera mało czasu, a potem? New school i wgl...
No dobram. Tera powiem tyle: Wykorzystuję tylko nominację założycielki (masz i się ciesz) :D
A tu OS (trochę głupi, ale co tam)
,,One Last Dance"
*Narrator*
-To jak? Wchodzicie w to?-spytał uśmiechnięty Drake. Drake był facetem po czterdziestce z lekkim zarostem. Miał czarne włosy i mocno brązowe oczy. Był menagerem ,,Fantastycznej Trójki" - tak zostali okrzyknięci na ulicy. Nazwa ich zespołu brzmiała ,,Moonlight", ale i tak to nie miało znaczenia.
-Jeszcze pytasz?-spytał uśmiechnięty od ucha do ucha Ross. Był kapitanem drużyny. Oprócz niego byli jeszcze jego dwaj bracia: Riker i Rocky. Tylko tyle rodzeństwa miał Ross.
Ich drużyna uczestniczyła w pokazach ulicznych. Tańczyli pomieszane style. Raz hip-hop raz dubstep... Taniec ulicy.
-A gdzie dziś?-spytał Riker. Mimo, że to on był najstarszy, to jednak oddał przewodzenie w drużynie i choreografię Rossowi, ponieważ to on był najlepszy.
-Dziś na Enemy Street-powiedział Drake.
-Kurczę, zapowiada się ciekawie! Nareszcie w tych miejscach, gdzie lubię-zaśmiał się Rocky. Enemy Street była niebezpieczną okolicą i nie każdy miał do niej dostęp. Tylko ci wybrani. Tak zwani Vipy. Do takich osób należała paczka Moonlight.
-O której godzinie?-spytał Ross. Był najbardziej opanowany. Grał twardego, choć w sercu czuł euforię jak małe dziecko.
-O 23:00-powiedział Drake.
-Super. Hala prób jest gotowa?-spytał Riker. Drake tylko westchnął. Jeszcze im nie powiedział...
-Tak. Macie całą dla siebie. Pamiętajcie: nie chodzi tu, by zniszczyć przeciwnika. Nie liczy się wygrana. Liczy się dobra zabawa!-powiedział uśmiechnięty Drake.
-I tak damy czadu!-zaśmiał się Rocky.
Wszyscy udali się do sali prób. To stamtąd wywodziły się najlepsze wspomnienia. Drake był nie tylko ich menagerem. Był kimś więcej. To on ich przygarnął jak nie mieli gdzie iść. Ross miał wtedy 11 lat.. Widział ten brutalny widok... Tylko on... Riker i Rocky nie zdążyli... Ale nie teraz o tym.
Pracowali bardzo ciężko by dojść do takiej perfekcji. Co to było dla nich udawać robota, robić salta czy stawać na jednej ręce. Oni robili coś znacznie więcej... To nie był tylko taniec. To była historia opowiadana przez ruch. Oni wyrażali tym siebie. Swoje emocje... To było coś znacznie więcej.
Koniec końców, musiała nadejść kiedyś godzina 23:00. A wraz z nią przybyli Moonlight na Enemy Street. Tyle, że tym razem stało się coś innego...
-Każdy zna zasady - wygrywa najlepszy zespół!-powiedziała przewodnicząca. Tak ją nazywali.
-Zmieciemy ich-zaśmiał się Riker patrząc na resztę zespołów.
-Wygrany zgarnia cała kasę, czyli dwa tysiące dolarów-dodała-Ale dziś mamy wyjątkową okazję. Dołączył do nas nowy zespół. Powitajcie ,,The Dreams"!-krzyknęła, a fala radości wydobyła się z ust publiczności. Po chwili na scenę weszły trzy dziewczyny. Każda przykuła uwagę jednego z członków zespołu Rossa. Zaczynało się od ślicznej brunetki z kręconymi włosami, a kończyło na dziewczynie z różowymi włosami.
-Powitajcie kapitana lub kapitankę Laurę Marano! Oraz jej drużynę, w której skład wchodzą Vanessa oraz Eleonora!-powiedziała przewodnicząca.
Dziewczyny wzbudzały zachwyt każdego. Nie tylko wyglądem, ale potem - jak się okazało - tańcem.
Po skończonych zawodach wynik był jednoznaczny. Moonlight przegrało jednym punktem! I to jeszcze z The Dreams... Nigdy nikt z nimi nie wygrał.
Po chwili podszedł do nich Drake.
-Ross, Riker... Rocky... Musze wam coś powiedzieć-powiedział wzdychając i spuszczając głowę-Niestety, ale nie dostałem dotacji.
-To znaczy, że...-powiedział Ross.
-Tak. Moonlight zostaje rozwiązane. Przykro mi, nie mam więcej pieniędzy. Zabiorą mi lokal.
-A pieniądze z wygranych?-spytał nie dowierzając Riker.
-To za mało...
-Na pewno coś da się zrobić!-powiedział zdeterminowany Ross.
-Jakiś konkurs?-spytał dotąd milczący Rocky.
-Niestety.... Przykro mi-powiedział Drake.
-Jak to!-krzyknęła jakaś dziewczyna za nimi. Odwrócili się. Była to Pani Kapitan zespołu The Dreams.
-Tak to. Znajdźcie sobie innego menagera!-krzyknął jakiś mężczyzna.
-Ale co z kasą?-spytała dziewczyna obok - Vanessa.
-Powiedzmy, że daliście mi ostatnią zapłatę za menagerowanie-odpowiedział po czym wyszedł.
-Co my teraz zrobimy?-różowowłosa spytała załamana.
-Ej! Ty jesteś Eleonora, tak?-spytał Rocky podchodząc do dziewczyny. Spojrzała na niego.
-Tak. Ale mów mi El. O co chodzi?-spytała.
-Jesteście bez kasy i menagera?-spytał.
-Coś w tym stylu-dodała Van. Ku niezadowoleniu Laury.
-Czego chcesz?-spytała ostro.
-Dogadać się. My też potrzebujemy kasę, ale mamy menagera. Widzieliście w telewizji jak reklamowali konkurs?-spytał.
-Hola, hola. To był konkurs tańca klasycznego, nie hip-hop-powiedziała Van marszcząc brwi.
-Was jest trójka, nas jest trójka. Jak przejdziecie do nas, nauczycie się tańczyć i my też, to mamy jakieś szansę. Wy zdobędziecie menagera, a my kasę na opłatę lokum-powiedział.
-Zaraz... Chcesz się uczyć tańca, a lokum nie masz?-spytała Laura.
-Mamy miesiąc na spłatę. Jak nie - wylatujemy. Konkurs akurat w terminie-powiedział z iskierkami Nadziei.
-Możemy w to wejść-powiedziała El.
-Chwileczkę... Jaki jest haczyk?-spytała Lau.
-Musisz się użerać z tymi o tam-dodał pokazując na Moonlight.
-Ale kasą dzielimy się fifty-fifty-dodała.
-Mi tam pasi.
<Tydzień później>
-Nie! Nie! Nie! Nie będę z nim tańczyła!-od początku Ross i Laura jakby to ująć... Nie polubili się. Za to El i Rocky oraz Riker i Van nawet bardziej się polubili. Problem był tylko z tą dwójką.
-Macie tylko razem tańczyć! Czy ja was o coś więcej proszę?-powiedział Drake
-Prosisz o za dużo-dodał Ross.
-Co ja zrobię! Macie tylko razem tańczyć-dodał Drake.
-Nie ma mowy!-odparła Laura.
-Słuchajcie: chcecie kasę? Tu już nie chodzi nawet o was. Jeżeli mamy wygrać to musimy coś wystawić. A muszą być trzy tańce. To jak?-spytał już lekko podenerwowany.
-Okey-odparła Laura. Ross nic się nie odzywał.
-Super! Teraz zostało jeszcze jedno. El i Rocky - wy dostajecie rumbę. Riker i Van - Salsę. Za to Ross i Laura - Tango.
-Co?!-krzyknęli niemalże jednocześnie.
-Tango. Przeliterować?-zaśmiał się Riker.
-Dlaczego nie możemy czegoś innego?-spytała.
-Bo nie. Zaczynamy!-krzyknął. Po chwili wszyscy wzięli się do pracy...
<Dwa tygodnie później>
{Tydzień przed zawodami}
-Mam tego dość!-krzyknęła oburzona Laura. Jak się okazało w tangu Ross i Laura byli mistrzami, ale żadne nie chciało tańczyć z tym drugim. Reszta też nieźle sobie radziła. Tyle, że Ross z Laurą tańczyli... dziwnie. Ona stała mniej-więcej 20 cm od niego. Jego ręki dotykała w stopniu minimalnym. I specjalnie deptała mu po palcach.
-Ty masz dość? A co ja mam powiedzieć!-krzyknął również oburzony.
-Słuchajcie! Tango jest specyficznym tańcem. Nazywane jest nawet tańcem kochanków. Tyle uczuć ono oddaje. Tyle emocji! Jakby dwoje ludzi walczyło ze sobą, a jednak jest w tym jakaś namiętność..-Drake się trochę nakręcił.
-Rzygam tęczą-przerwała mu Laura.
-Przestań w końcu! Macie mieć w sobie te uczucia. Mają się z was wyzwolić!-dokończył.
-Rywalizacja z nią przecież wyzwala się u mnie co chwilka-odpowiedział znudzony Ross.
-Tak? To znajdź sobie inną partnerkę!-krzyknęła.
-Powinienem! Jeszcze nigdy nie tańczyłem z takim beztalenciem!-krzyknął.
-I Vice Versa!-oddała.
-Współczuję twoim rodzicom. Musieli być nieźle zdołowani przy porodzie-powiedział z wściekłością. Trafił w sedno. W jej słaby punkt. Do teraz nie ruszały ją te kłótnie. Ale dziś zrobiła coś wbrew sobie. Oczy jej się zaszkliły, a ona wybiegła z sali.
-I co żeś narobił?-spytał Rocky.
-Nigdy nie płakała-odpowiedział lekko zdziwiony Ross.
-Lau nienawidzi o tym gadać. To ją zabolało-dodała El. Ona jako jedyna lubiła ich wszystkich. Van nie przepadała tylko za Rockym, ale tolerowała go.
-Idź za nią-dodał Drake. Po chwili Ross wybiegł za Laurą.
Dość długo ją szukał. Zrobiło mu się trochę głupio. W końcu nie na co dzień ktoś przez niego płakał.
-Czekaj!-wbiegł na dach budynku. Laura akurat stała na jego krawędzi.
-Myślisz, że przez kogoś takiego jak ty mam zamiar się zabić?-prychnęła-To dobrze myślisz-zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro. Sam nie wiedział dlaczego, ale zabolały go owe słowa.
-Przepraszam-powiedział spuszczając głowę.
-Ja nie mogę! Wielki Pan Lynch mnie przeprasza! Co się stało? Kto cię zmusił?-zaśmiała się gorzko. Łzy rozmazały jej prawie cały tusz.
-Przestań... Nie chciałem cię zranić.
-Ale to zrobiłeś-przerwała mu.
-Przepraszam... Rozumiem, że coś się stało?-spytał. Nie odpowiedziała. Postanowił zacząć.
-Jeżeli twoi rodzice nie żyją, to wiem, co czujesz-powiedział skruszony.
-Niby skąd?-spytała. Usiadł na krawędzi budynku. Zrobiła to samo.
-Jak miałem 11 lat to razem z moimi braćmi: Rockym i Rikerem wyszliśmy na dwór. Nie pamiętam tego tak dokładnie. Jedyne, co mi utkwiło w pamięci, to pożar-tu głos mu się załamał. Słuchała z niedowierzaniem.
-Dom stanął w płomieniach... Słyszałem ich krzyki... Oni się dusili i płonęli, a ja nie mogłem im pomóc-powiedział, a łzy zaczęły mu lecieć ciurkiem. Zaśmiał się gorzko.
-Mówili mi, że oni już do nas nie wrócą. Ale do mnie nie docierało, że mama mnie nie przytuli... Tata nie pomoże w lekcjach, nie zobaczę Rylanda i nie usłyszę melodyjnego głosu kochanej Rydel...-tu się rozpłakał na dobre. A ona razem z nim. Postanowiła też mu powiedzieć coś o sobie.
-Mama zmarła przy porodzie. Tata trzy lata temu. Na białaczkę... Została mi tylko Van-odparła.
-Nami zaopiekował się Drake-odpowiedział po chwili.
-Dlaczego tak bardzo mnie znienawidziłeś?-spytała przez łzy, które spływały jej po policzku.
-Bałem się... Tak bardzo przypominałaś mi ją... Moją siostrę... Bałem się, że jak się z tobą zwiążę, to znów zacznę przeżywać jej śmierć-oboje się rozpłakali. Wtedy Laura zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Wtuliła się w niego.
-Przepraszam-szepnęła.
-Nie. To ja przepraszam. Jest szansa na to, byśmy odnowili te relację?-spytał.
-Laura-podała mu rękę.
-Ross-również jej podał i ją przytulił. Tym razem ku jej zaskoczeniu.
Chwilkę później znaleźli się na dole. Oczy mięli podpuchnięte, ale uśmiechy na ustach ich zdradzały.
-Matko... Co wyście zrobili!-spytał przerażony Drake.
-Pogodziliśmy się-zaśmiała się Laura.
-To dlaczego twój tusz nie jest już na rzęsach?-spytała Van.
-Nie ważne-uśmiechnęła się patrząc na Rossa.
-Słuchajcie. Przed chwilką ustanawialiśmy nazwę dla zespołu. Nie chcemy już Moonlight oraz The Dreams. Jakieś pomysły?-spytał Drake.
Lau i Ross popatrzeli ku sobie i równocześnie powiedzieli:
-Immortals.
<Zawody>
Rocky i Rl poradzili sobie znakomicie. Ich ocena była 9.56. Van i Riker mieli 9.0. Teraz wszystko było w rękach Laury i Rossa. Bali się okropnie, czy dobrze im pójdzie ten taniec. W końcu długo ćwiczyli.
-I jak? Zdenerwowana?-spytał.
-Jeszcze pytasz-zaśmiała się nerwowo.
-Nie martw się. Jesteś wspaniała-pocałował ją w czoło po ojcowsku. W końcu stali się przyjaciółmi...
-A teraz ostatni z zespołu Immortals. Ross Lynch i Laura Marano!-jakaś dziewczyna ich zapowiedziała.
Muzyka się rozbrzmiała. Oboje zaczęli wykonywać swoje ruchy. Utrzymywali cały czas kontakt wzrokowy, tracąc natomiast kontakt z rzeczywistością. Podczas tańca wyrażali swoje emocje i odczucia. To był ich moment. Nikt więcej się nie liczył. Liczyli się tylko oni. Zapatrzeni w siebie. Nikt dla nich nie istniał. Nie widzieli nikogo. Jakby byli sami.
To był taniec walczących kochanków. Pełen emocji i przedstawiający jakąś historię. Historię Laury i Rossa. Po ich ruchach można było odczytać jedno: od nienawiści do miłości.
Ale to nie był punkt końcowy. Najlepsze było przed nimi. Tak zatracili się w swoich oczach, że przestali mieć nad sobą kontrolę. Ruchy taneczne były nie schematowe, ale były ICH. To był ich moment. Ich historia. Ich ruchy. Ich taniec.
Dlatego jak tylko rozbrzmiały się ostatnie słowa muzyki, a Laura i Ross zastygli w pozycji gdzie ich twarze były bardzo blisko Ross po prostu nie wytrzymał i pocałował Laurę. Ku jej zaskoczeniu...
I ku zaskoczeniu wszystkich Immortals wygrało. Dostali punktację 10.0. Nikt w historii nie dostał czegoś takiego...
<Miesiąc później>
-Pośpiesz się!-krzyknęła Laura wchodząc do jego domu.
-A co znowu?-spytał zaspany. Przyzwyczaił się, że jego narzeczona wchodzi tak często o tak wczesnej porze.
-Jak to co? Dziś eliminacje na Enemy Street-odparła z uśmiechem.
-I chcesz by Immortals wystąpiło?-spytał.
-Nie. Chcę, aby Immortals wygrało-zaśmiała się.
Koniec końców oboje zostali szczęśliwą parą. Tak samo jak pozostali. Teraz Immortals mogło nazywać się trzy małżeństwa, które nie rezygnuje z pasji. Lokal Drake został spłacony. Tak samo jak ich nienawiść. A wystarczyła tylko odrobina miłości...
<3
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń♥
♡
<3
Świetny!!
OdpowiedzUsuńTego już po tytule rozpoznałam! Piękna i wzruszająca historia....a przy tym tyle nienawiści w sobie..... Ach! Beautyfull ( czy jakoś tak się to piszę xD)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowe osy. Które mam nadzieję, będą tak samo zajebiaszcze jak poprzednie :*