Mam nadzieję, że czytaliście notatkę na Dreams. Jest tam napisane, że odchodzę z bloga (chodzi mi konkretnie o Follow Your Dreams) na Dark kończę ostatnie rozdziały (w końcu trzeba skończyć, ale może bd się pojawiały raz na miesiąc, bo nie mam czasu) a tutaj oczywiście są OS'y jak mi coś do głowy wpadnie xD Dobra, to lecim z drugą częścią z OS ,,Delirium"
<Kilka dni później>
-Rozumiesz?-spytałam Vanessy.
-Czyli koleś wpadł tak po prostu? Pojawił się znikąd?
Razem właśnie biegłyśmy w stronę starych magazynów. Oczywiście rozmowa poszła na tory tajemniczego mężczyzny.
-A wiesz co jest najgorsze? Oni nie zaprosili mnie ponownie do testu konpetencji. Moje odpowiedz są zaliczone. A sama wiesz, co żem gadała.
-Dadzą ci na pewno jakiegoś super faceta.
-I tak nie będę mogła go pokochać.
-A chciałabyś?-spytała lekko oburzona.
-Oczywiście że nie!-powiedziałam niemal natychmiastowo. Każdy się brzydził tą chorobą. No.. Prawie każdy...
-Chodź wejdziemy na magazyn-powiedziała.
-Nie ma szans. Jest pilnie strzeżony.
-Pękasz?-spytała.
-No coś ty-odparłam niemalże natychmiastowo.
I tam właśnie pobiegłyśmy ścigając się. Jak dwie wariatki.
Weszłyśmy na teren zakazany. To co zakazane, smakuje najlepiej. Niestety...
Tego dnia żałowałam, że tam poszłam.
-A wy co tu robicie?-stanęłam jak wryta. Van też. Znajdowałyśmy się jakieś pół kilometra od siatki.
-Chyba wyraźnie pisze ,,zakaz wstępu".
-Nie zauważyłam-powiedziała Vanessa.
Odwróciłyśmy się. Nie wierzyłam własnym oczom! To był ten sam gościu! On pracuje w ochronie?
-Co tu robicie?-spojrzał na mnie. W zasadzie lamipł się cały czas tylko na mnie.
-To byłeś ty!-krzyknęłam, jakbym powiedziała ,,Eureka!". Spojrzał na mnie jak na niedorozwoja.
-Kto?-spytał.
-To byłeś ty! Ten gościu jak mówiłam na teście!
-Chyba mnie z kimś pomyliłaś.
Mówił to tak spokojnie, że aż niemożliwe. Aż sama zaczęłam wierzyć, że to nie on. Ale najwyraźniej to nie był on...
-Chyba, że chcesz uniknąć kary i dlatego gadasz mi o jakimś teście.
No tak. Z jego strony mogło to tak wyglądać. Van szepnęła mi na ucho:
-Czyli to nie on?
Pokiwałam przecząco głową.
-Możecie mi więc wytłumaczyć, co tu robiłyście?
Nie dawał za wygraną. No niestety...
-Przyszłyśmy pobiegać-odparłam.
-Zauważyłem, po waszym stroju-zlustrowałam się wzrokiem. Mój strój to zwykłe szorty i bokserka. Typowe dla biegaczy.
-Ale możemy już pójść-powiedziała przestraszona Van. No tak. Mógł wezwać innych, a wtedy miałabym niestety... Nie ważne.
-I tak by było lepiej. Pamiętajcie, że tu się nie biega.
-Ale widoki są ładne-powiedziałam. Jakieś kilkaset metrów dalej znajdowało się jezioro, które przy zachodzie słońca mieniło się na rozmaite kolory.
-Ale na Grondwood są ładniejsze. Szczególnie o 20:00, gdy słońce zaczyna zachodzić, a jego promienie odbijają się o taflę wody. Najlepiej podziwiać te widoki z kimś.
Van nie załapała. Ale ja zrozumiałam. To chyba była propozycja. Propozycja spotkania.
-Jutro zapewne też tam będzie tak samo pięknie-dodał. Teraz nie miałam wątpliwości. Zaprosił mnie.
-Tak. Będę musiała kiedyś tam pojechać-powiedziałam. To była moja odpowiedź.
-Życzę miłego pobytu-dodał.
-Pójdziemy tam kiedyś?-spytała mnie Vanessa. Jej mózg nie przetrawił jeszcze tej sytuacji.
-Jasne. Za kilka dni.
-Ale co z godziną policyjną?-spytała.
-O to się nie martw-dodałam, po czym po pożegnaniu odbiegłyśmy stamtąd...
Tajemniczy! Lubię takie :) Chcę więcej... No cóż... Jak cie natchnie to napisz, a ja wtedy z miłą chęcią przeczytam ! ::::::*:*:**:*:*:*::*:**:*:*:*::*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część:)
Pozdrawiam pati♥
szkoda:(
Świetny OS :*
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. <3