<Następny dzień>
Wczoraj, od pamiętnej sytuacji z ,rodzicami" już ich nie widziałam... Z Rossem zjadłam tylko kolację i poszłam do siebie.
-Cześć Maia-powiedziałam schodząc na dół schodami i widząc uśmiechniętą od ucha do ucha przyjaciółkę.
-Cześć Lau. Piękny dziś dzień, no nie? Ptaszki śpiewają, róże kwitną w doniczkach i słoneczko świeci-powiedziała rozmarzona.
-Czyżbyś się zakochała?-spytałam lekko zaskoczona.
-Nie, no co ty-odpowiedziała nerwowo.
-Ale tak się zachowujesz-odpowiedziałam. Bo gdybym mogła (oczywiście zanim spotkałam ,,rodziców") to bym tak robiła.
-A ty? Kim byli ci ludzie z wczoraj?-spytała zmieniając temat.
-To była moja... mama i... jej mąż, który mnie spłodził.
-Że tata, tak?-spytała dopytując się. Nie potrafię go tak nazwać.
-No powiedzmy.
-Ale mówiłaś, że oni nie żyją-odpowiedziała z lekka zaskoczona.
-Bo sama tak myślałam-odpowiedziałam lekko zażenowana. Nie na co dzień twoi rodzice ,,zmartwychwstają".
-Trochę dziwne... Mam starać się zrozumieć?-spytała.
-Nie. To nie będzie konieczne-zaśmiałam się-Widziałaś Rossa?
-Tak. Szedł na dół do restauracji. A co? Znów go szukasz? Czasem zastanawiam się nad tym, czy jesteście rzeczywiście ,,tylko" przyjaciółmi-powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu.
-No widzisz? To lepiej się nie zastanawiaj-zaśmiałam się. Przyjaciółka po chwili poszła. I ja postanowiłam zejść na dół.
Po chwili zobaczyłam narzeczonego niosącego jakąś tackę z jedzeniem. O dziwo, jak mnie zobaczył to nie był uśmiechnięty.
-A co ty tu robisz?-spytał z wyrzutem.
-Ciebie też miło widzieć?-powiedziałam z ironią.
-Nie w tym rzecz... Chciałem ci zrobić niespodziankę-pokazał na tackę.
-Ale to ja zrobiłam ją tobie, co?-zaśmiałam się.
-Wiesz, że dziś wieczorem wracamy?-spytał Ross.
-Co? Ale jak to? Przecież mieliśmy być tu dłużej-powiedziałam smutna.
-Chodź usiądziemy-powiedział i razem ramię w ramię podeszliśmy do stolika, by coś zjeść. Byłam bardzo głodna...
-No więc?-spytałam.
-Rozmawiałem wczoraj z twoimi rodzicami. Oni wracają za chwilkę, a my do nich dołączymy chyba jutro. Van i reszta byli nad morzem i wrócili. Wszyscy mamy się spotkać w Paryżu-powiedział Ross.
-Ale jak dołączymy jutro do rodziców?
-Chodzi o ślub... Oni jadą dziś do Paryża, a my dziś lub jutro. I reszta też tam jedzie.
-Ale nie wiedzą o ślubie?-spytałam podejrzliwie.
-Nie. Oni akurat dojadą, jak ty będziesz w pięknej sukni ślubnej w urzędzie stanu cywilnego-zaśmiał się. Zawtórowałam mu wgryzając się w kawałek pizzy.
-Oni też będą na ślubie?-spytałam.
-Lau... Nie oni, tylko twoi rodzice. Myślałem, że już to wyjaśniliśmy.
-Bo tak jest, tylko nadal się nie mogę na to przestawić, by mówić do nich po nazwie-westchnęłam. Aż straciłam apetyt.
-Zaraz do nas zejdą-powiedział Ross.
-A tak w ogóle Rocky i Al też będą na ślubie, prawda?-spytałam.
-No raczej. Wiesz, że gdybym nie powiedział chłopakom o tym, że jesteśmy zaręczeni, to by raczej nie namówili dziewczyn na wyjazd?-powiedział Ross.
-Tak? A jak je namówili?-spytałam.
-Powiedzieli im o zakupach dla dzieci-zaśmieliśmy się oboje.
-Witaj kochanie-usłyszałam znajomy mi głos. Który towarzyszył mi jak byłam mała. Który zapomniałam po latach i teraz na nowo go sobie układam.
-Hej mamo-nawet się nie odwróciłam. Po chwili poczułam na czole ciepłe usta rodzicielki. Tak. To na pewno ona.
-Jak się czujesz?-spytał... Damiano.
-Ogólnie dobrze. Będziecie na ślubie, słyszałam-bardziej stwierdziłam niżeli spytałam.
-Tak. Twój narzeczony nas zaprosił. Jak chcesz możemy wyjechać razem z wami. Wybierzemy suknię i w ogóle-zaproponowała mama.
-Byłoby fajnie. Po tylu latach wreszcie zrobić coś razem-odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Zrobię wszytko, by naprawić relację z mamą, ,,tatą" oraz nie zepsuć sobie dni przed ślubem.
-Przepraszam raz jeszcze-powiedziała ze skruchą.
-Kochanie, chcesz kawę czy herbatę?-spytał ,,ojciec".
-Herbatę-powiedziała mama.
-Zna pan Włoski?-spytał Ross.
-Ja jestem z Włoszech-zaśmiał się Damiano-I nie mów mi ,,Pan". Po prostu tato-na samo usłyszenie tego słowa ciarki mnie przeszły. Nigdy nie znałam tego słowa i go nie używałam. Ale zaraz...
-Dlaczego zawsze jak wspomniałam ,,kim był ojciec" to płakałaś?-spytałam po chwili. Zamarła na to pytanie, Ross wybałuszył oczy, podobnie jak Damiano...
*Oczami Van*
Wczoraj wróciliśmy razem z Rikem i naszym kochanym małżeństwem do domu. Podobno zostaliśmy zaproszeni na zakupy do Paryża. Kiedy pomyślałam, że nie było miesiąca miodowego u nas, bo Ryland umarł, to to wydawało się być pomysłem genialnym. Trzeba korzystać, zanim moje dzieciątko przyjdzie na świat.
-Spakowana?-spytał Riker podchodząc do mnie.
-Tak. Ale wyjeżdżamy jutro. To w czym problem?-spytałam.
-Nie ma problemu. Tylko się upewniam, czy spakowana jesteś-powiedział całując mnie w policzek.
-Coś mi się wydaję, że nie jedziemy tam TYLKO na zakupy-odparłam niemalże niesłyszalnie.
*Oczami Rockiego*
-To kiedy wyjeżdżamy?-spytała Al.
-Spakowałaś już małą?-spytałem pakując siebie.
-Tak. Rocky, możesz odpowiedzieć?-spytała.
-Jutro. Oni wyjeżdżają dziś. Al, proszę cię. Im mniej pytań zadajesz tym łatwiej mi się skupić, okey?-spytałem.
-Okey-rzuciła czymś we mnie. Jakąś bluzką. Ale co ja zrobię... Zaraz mnie oskarży, że wiem, gdzie jedziemy. A nie wiem. Nie mam zamiaru znów się z nią kłócić.
*Oczami Mai*
Bradley został już zaproszony. Mogę przyjść z osobą towarzyszącą, choć nawet nie wiem, po co. Ale Laura mi kazała. O mały włos, a by się dowiedziała, że ja i on jesteśmy parą. A tego bym nie chciała.
Tak więc tylko czekać na to, by się dowiedzieć. Już jutro...
*Oczami Laury*
-Jest już dziesiąta. Skarbie, o której mamy samolot?-spytałam patrząc na Rossa.
-Za trzy godziny. Ja idę się spakować-pocałował mnie przelotnie i wyszedł.
-Pójdę sprawdzić nasze walizki-Damiano pocałował swoją żonę w czoło i również wyszedł.
-Spotkamy się później, co nie?-starałam się być jak najbardziej naturalna, ale jakoś mi nie wychodziło.
-Skarbie, przepraszam-powiedziałam mama ujmując moją dłoń.
-Ja też. Za moje zachowanie-dodałam.
-Ale chciałabym, aby było tak jak dawniej. Przemyśl to, czy jeszcze mogłabyś mi wybaczyć-nie było żadnego ale. Uśmiechnęłam się tylko przepraszająco i poszłam do mojego hotelowego pokoju.
Po drodze spotkałam Vicky.
-Hej ciociu! A mówiłaś, że nie jesteś z wujkiem-powiedziała patrząc na mnie z uroczym uśmiechem. Zaskoczona popatrzyłam na nią.
-Słucham?-teraz głupio było powiedzieć, że z nim nie jestem. I jeszcze głupiej przyznać się.
-Widziałam, jak wujka za rękę trzymałaś! A tak robią tylko pary na filmach! Jesteście razem-mina mi zrzedła po tych słowach...
***
Hejka :) Co tam u was?
Chciałam zadedykować ten rozdział wszystkim moim czytelnikom :) Ale szczególnie Żeleczkowi :) Może jeszcze przedłużę bloga? Bo się chyba nie wyrobię :/ Ale spokojnie! Nie musiałaś czytać i komentować wszystkich rozdziałów, których nie czytałaś xD Tak... Ja też ubolewam nad końcem bloga :/
A może go nie kończmy! Rozdziały raz na rok... xD
Żartuję sobie oczywiście :) Ale was nie opuszczę :D Mam jeszcze Dark, a na tym blogu, chyba będzie nowy blog, lub One Shoty. Patka ma rację - to uzależnia xD
Do napisania!!!
Świetny! ;)
OdpowiedzUsuńVicky jaka cwana, zupełnie jak moja kuzynka :p
Fajnie, że będzie nowy blog, już się bałam, że to ogólnie koniec.
Czekam na next :D
Cudo <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Idealne! Ha,! Wiedziałam, że Vicky coś wie! Ona zawsze się tam wtrącać musi...i bardzo ją za to ubóstwiam*_* nie kończ....plisss....błagam cię! Zmiłuj się nade mną i nad całym światem...
OdpowiedzUsuńCzekam na ślub, na Dark, na Oneshoty, na niekoniec, na prawdę ,.na zaskoczenia! I przedewszystkim....na emocje!!!:*:*:::;*
Świetny! ♡
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego :)
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKocham.
OdpowiedzUsuńCzekam
Daj szybko
~Wika
Abi ja musiałam przeczytać te rozdziały bo tak nie wiedziałabym o tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńBardzo Dziękuję za dedykacje :*
I Vicky teraz już wszystko (myślę) będzie wiedziała, a może Lau sklamie? Idk.
Czekam na tten tajemniczy (dla innych XD) wyjazd.
Wiem, że ten komentarz tako dziwny (?) Ale po prostu teraz nie umiem napisać go niby wiem co.mam napisać ale też nie. Z jednej strony to a drugiej James... Poblrostu Nie mogę myśleć o niczym innym tylko o nim. Czemu ja nie mieszkam w Wawie? :( Tak bardzo chciałabym go zobaczgo, przytulić nawet nie chciałabym tego głupiego autografu czy zdjęcia...
Abi ja musiałam przeczytać te rozdziały bo tak nie wiedziałabym o tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńBardzo Dziękuję za dedykacje :*
I Vicky teraz już wszystko (myślę) będzie wiedziała, a może Lau sklamie? Idk.
Czekam na tten tajemniczy (dla innych XD) wyjazd.
Wiem, że ten komentarz tako dziwny (?) Ale po prostu teraz nie umiem napisać go niby wiem co.mam napisać ale też nie. Z jednej strony to a drugiej James... Poblrostu Nie mogę myśleć o niczym innym tylko o nim. Czemu ja nie mieszkam w Wawie? :( Tak bardzo chciałabym go zobaczgo, przytulić nawet nie chciałabym tego głupiego autografu czy zdjęcia...
Cudo <3
OdpowiedzUsuńŚlub w Paryżu! *.* To jest coś... W końcu wszyscy się dowiedzą o Mai i Bradleyu, o Rossie i Lau, ej! A Van spotka ojca! No i jak dowie się o śmierci swojej mamy to będzie trochę gorzej... SZOKERS!
OdpowiedzUsuńKrótko, już kończę, idę oglądać HK, jest tam dziewczyna z mojego miasta! ^^
Wspaniale, trzymaj tak dalej, jak wrócę, to przeczytam resztę rozdziałów. Na razie :
Do następnego ;3