Ten jest... Dziwny xD Jakoś taki mało ciekawy... Głupio powiedzieć, ale coś podobnego mi się śniło xD Niemalże identycznego XDDD
Wchodźcie na moje pozostałe blogi ;*
Tytuł: Always
Narrator
-Ale obiecujesz, że wrócisz?-spytała przejęta. Brąz loki opadały na jej czoło, przysłaniając przy tym pół twarzy. Delikatny makijaż był już troszkę zniszczony, zważając na to, że był to już koniec dnia i w dodatku padał deszcz. Jej usta straciły swój kolor. Z mocnej czerwieni na blady róż. Jednak cera pozostawała niezmienna. Porcelanowa... Tylko to czyniło, że mógł o niej powiedzieć, że to właśnie ona, a nie obca osoba.
-Obiecuję-powiedział z uśmiechem i pewnością w głosie, po czym ją przytulił. Ale pewność miał tylko w głosie. W środku był niemal pewny, że nie wróci. Ale chciał jej dać nadzieję. Chciał sprawić uśmiech na jej bladej twarzy. Ale też tak bardzo się bał, że może ją zranić. I zranił...
-Do zobaczenia za miesiąc, Ross-powiedziała łapiąc go za dłoń. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się blado. Wyjeżdżał. W trasę koncertową. Ale miał wrócić. Miał...
Czemu nie jechała z nim? Ona miała własną trasę. Też koncertową, ale w innych miejscach. Dlatego nie jechała z nim.
Spojrzał na jej dłoń, po czym delikatnie ją puścił i wsiadł do pociągu. Patrzała jak odjeżdża. Z łzami w oczach machała mu. Na pożegnanie. Była pewna, że to tylko miesiąc. Miała taką nadzieję. A nadzieja umiera ostatnia...
<Dwa miesiące później>
Nie przyjechał. Nie wrócił. Został. Czekała codziennie, ale go nie było. Nie zadzwonił. Nie napisał. Ale obiecał. Dał jej nadzieję. Ona uwierzyła i nadal ją miała. Nadzieja w niej nie umarła. Bo ona wierzyła... W lepsze jutro i w to, że się zjawi.
Jaka była? Cudowna, wręcz idealna. Jak przedstawił ją swoim kolegą od razu stała się oczkiem w ich głowie. Każdy uwielbiał jej towarzystwo. A ona była nieśmiała i skromna. Wszyscy ją kochali i uwielbiali. Dlatego dziwili się, że Ross chce zostawić taki skarb.
Była taktowna i delikatna. Małomówna, ale zabawna.
A on? Roześmiany, myślący, inteligentny... Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają. I u nich było to prawdą. Byli przeciwieństwami. No prawie...
Oboje jedynie mieli kilka cech wspólnych: skromność, takt i zamiłowanie do muzyki. Dlatego pewnie zostali narzeczeństwem. Planowali ślub po trasie koncertowej.
Ale on się nie zjawił. Podobno musiał zostać dłużej. Czemu? Chcieli ich rozdzielić. Kto? Producenci. Myśleli, że ich rozłąka wpłynie jakoś na ich związek, rozejdą się, a Ross będzie z nową gwiazdą, dzięki czemu zarobią na nim więcej. Ale Ross był wierny i lojalny. Na szczęście..
Mimo to, jak zagrozili mu utratą kariery nie miał wyboru. Został w Miami. Mimo to, nie rozstał się z Laurą. I tylko nadzieja w ich sercach pozwoliła temu związkowi przetrwać... Te dwa miesiące udręki...
<Rok później>
-Masz jakieś wiadomości?-spytała się siostry.
-Nie. Myślę, że czas o nim zapomnieć. Nie wiem... Rozstań się z nim i bądź szczęśliwa z kimś innym.
-Nigdy nie będę z nikim innym szczęśliwa-powiedziała załamana Laura do Vanessy.
-Zapomnij o nim-powiedziała Van.
-Nie dam rady o nim zapomnieć. To tak jakbym zapomniała o swoim sercu. Jak przestałabym o nim myśleć, to tak jakbym nie dbała o moje serce. A jakby dopadła go jakaś choroba przestało by bić, czyli nasz związek by się rozpadł-powiedziała pewna.
-Jak chcesz. On nie wróci.
Te słowa męczyły ją dzień i noc.
Jak ona mogła powiedzieć, że jej ukochany nie wróci? Ale rzeczywiście - nic nie zapowiadało się na to, by miał takie plany...
<Cztery lata później>
{Bankiet Laury}
-Widziałaś jak Josh na ciebie patrzy?-spytała Sasha. Jej najlepsza przyjaciółka.
-Przestań. To przyjaciel Rossa. Mój kolega. W życiu bym nie zostawiła Rossa dla niego-powiedziała pewna.
-Ale ty jesteś uparta. Przestań o nim myśleć-powiedziała.
-Oddychasz?-spytała Laura. Zdezorientowana Sasha odpowiedziała nie pewnie:
Tak?
-To przestań-te słowa zadziałały jak płachta na byka. Sasha zrozumiała. Laura jest do niego zbyt przywiązana. Znali się od dzieciństwa. Razem wychowali, zakochali się i postanowili się pobrać. A teraz nagle Lau miałaby być z Joshem? Złamać zasadę? Jakby mogła...
Schodziła ze schodów. Była godzina 20:00. Patrzała przed siebie na roześmianych gości. Wszyscy nagle na nią spojrzeli. Ona jednak na nikogo nie zwróciła takiej uwagi jak na jednego przybysza. Stał oparty o framugę drzwi i wpatrywał się w nią najbardziej. Rozpoznała go od razu. Mimo, że minęło pięć bitych lat.
Zbiegła jak strzała ze schodów i mocno się w niego wtuliła - ku jego zaskoczeniu.
-Myślałem, że dasz mi z liścia. Należy mi się-powiedział wtulając się w nią.
-Za to, że dotrzymałeś słowa?-spytała.
-Przecież nie dotrzymałem-powiedział zaskoczony.
-Wróciłeś. A taka była obietnica. Dlaczego?-spytała po chwili.
-Zrezygnowałem z kariery.
-Dla mnie?-spytała nie pewnie.
-Dla ciebie-powiedział z uśmiechem.
<Tydzień później>
Teraz jedyne, co im pozostało to cieszyć się swoim towarzystwem. W końcu od kilku dni są małżeństwem. Oboje zrezygnowali ze swoich karier. Dla siebie. Dla miłości...
Jest Wspaniały:)
OdpowiedzUsuńJak czytałam ostatniego OS to miałam dziwne wrażenie, że już go czytałam, ale osądziłam, że dziczeje, ale teraz znowu mam to samo :o
OdpowiedzUsuńSkąd ja je znam? xD
Ogólnie fajny. Taki słodki :p
Czytałaś je zapewne na moim blogu o OS'ach. Teraz wszystkie są przeniesione aktualnie tutaj ;)
Usuń~Abi
Super OS :*
OdpowiedzUsuńFAJNY OS!
OdpowiedzUsuńDodasz jakiś z Rydellington ?
Jasne :) Postaram się jakiś kiedyś napisać ;)
OdpowiedzUsuń~Abi
Cudny!
OdpowiedzUsuń