wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 113

*Oczami Rossa*
(...)Po chwili brunetka wyszła z budynku. Starałem się nie zwracać na to uwagi, ale jednak ta myśl nie dawała mi spokoju. Zastanawiałem się gdzie jest, po co wyszła... Laura... To imię co chwilka krążyło mi w umyśle.
Ona wyszła...
Nie wiesz gdzie...
Ale tak bardzo chciałbyś wiedzieć...
Nie ważne. Teraz ważna jest Vanessa i Riker.
-Panie doktorze!-Rydel właśnie zauważyła doktora, który wyszedł z gabinetu.
-Tak?-spytał.
-Czy możemy....-nie dokończyła, bo na cały korytarz rozległ się ogromny krzyk.
-Aaaaa!-ktoś krzyczał. Głos kobiety. Głos płaczu i bólu...
-James! Szybko!-krzyknął jakiś lekarz wychodząc z sali, w której leżała Vanessa.
-Co jest?-spytaliśmy zaniepokojeni.
-Niech państwo tu czekają z nadzieją, na najlepsze-powiedział, po czym zniknął za drzwiami sali szpitalnej.
-Mam nadzieję, że to nie Van-powiedziała zaniepokojona Maia.
-Ja też mam taką nadzieję. Ale ej! Przecież tam było dość dużo ludzi, no nie?-powiedział mało pewny Ell.
-Nie bardzo-odpowiedziałem.
-Bo tam były tylko dwie kobiety, w tym Van skarbie-powiedziała zaniepokojona Rydel.
-Miejmy nadzieję, że to nie nasza Van. I miejmy nadzieję, że tamtej kobiecie też nic nie jest-odpowiedziała Maia. Zdałem sobie sprawę, że mamy nadzieję, że komuś stała się krzywda. Komuś, ale nie Van. To bardzo egoistyczne....
-Dobra. Mniejsza z tym. teraz trzeba tylko czekać na wyniki.
Siedzieliśmy w głuchej ciszy. Jedyne, co ją przerywało to tykanie zegara i co chwilkę otwieranie drzwi.
Siedzieliśmy jak na szpilkach. Każdy interesował się stanem Van. Ale miałem wrażenie, że tylko ja myślę o Laurze, której z nami nie ma. Swoją drogą bardzo długo.
Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Panie doktorze! I co z nią?-podbiegłem pierwszy.
-Myślę, że tę wiadomość mogą państwu przekazać sami-powiedział mało entuzjastycznie. Czyli jednak o Vanessę chodzi...
-Chodźcie!-powiedziałem. Po chwili wszyscy znaleźliśmy się w sali, w której leżała Van i jej mąż.
Po chwili ujrzeliśmy brunetkę.
Była cała zapłakana. I blada. Riker ją tylko przytulał i głaskał po głowie.
-Vancia... Co jest?-spytała Maia.
-Ja... Ja... Ja...-wybuchnęła płaczem.
Teraz dopiero zobaczyłem, że Riker również ma spuchnięte oczy od płaczu.
-Co jest?-szepnąłem do niego.
-Van poroniła-powiedział po czym też zaniósł się płaczem. Oboje siedzieli wtuleni w siebie i łkali. Bardzo mocno łkali.
-Ale kiedy? Ten krzyk... To ty?-spytała Mais.
-A myślisz, że kto?-spytała po czym znów się rozpłakała.
-Chcecie zostać sami?-spytał Ell.
-Chyba tak. Raczej tak-odpowiedział cicho Riker. Współczuję mu....
Teraz nadal zastanawiało mnie gdzie jest brunetka.
Moja Laura...
Strasznie za nią tęskniłem.
Nawet, jak jej nie ma tylko na chwilkę, to ja czuję, jakby ktoś zabrał mi połowę mojego ciała i stanu psychicznego...
To trochę dziwne, ale prawdziwe.
-Chodźmy-powiedziała Maia.
Wyszliśmy na biały, długi korytarz. Przemierzaliśmy go ze spuszczoną głową, jakbyśmy szli na skazanie.
Po chwili wyjrzałem przez okno. I sam zaniosłem się płaczem i bólem w sercu...
Za oknem była Laura i jakiś dwóch ludzi - kobieta i mężczyzna. Wiek? Nie za bardzo mogłem określić. Po chwili wyciągnęli pistolet i do niej strzelili, a jej martwe, bezwładne ciało opadło na ziemię delikatnie, choć jej oczy, nadal patrzały. Tyle, że bez tego blasku, co zawsze....
***
Hej.... Przepraszam was bardzo. Nie mam kompletnie weny, a mój stan psychiczny jest bardzo zły. Nie mam w ogóle ochoty na pisanie, więc wyszło, co wyszło. Wiem, że nawet nie powinnam tego publikować. Jest to rozdział napisany ,,na siłę" tylko po to, by coś wstawić :/ Przepraszam was bardzo. Rozdział być może jest trochę zaskoczeniem dla was. Mam nadzieję, że się pozbieram już niedługo :)
Dziękuję za wasze komentarze. Dzięki nim napisałam ten (beznadziejny) rozdział. Przepraszam raz jeszcze...
Do kolejnego misiaczki!

14 komentarzy:

  1. Biedna Rikessa:(
    Mam nadzieję że Lau będzie życ

    OdpowiedzUsuń
  2. To okropne, że Van poroniła ale jeszcze bardziej martwię się o Lau. Mam nadzieje, ze nic niej nie jest

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! Trzymaj się tam! <3
    A co do rozdziału to wcale nie jest beznadziejny! Jest genialny, duuużo się dzieje, może niekoniecznie dobrego, ale zawsze coś :D
    Biedna Rikessa :( Nie zabijaj mi czasem Lau jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  4. WHAT?!
    OMG! co z Laurą co z Van i Rikerem?!
    czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. :o
    Że co!? Kto to zrobił!? Kto strzelił do Lau!?
    Jezu jak ja współczuję Rikr'owi i Vanessie :'(
    Czekam na szybkiego nexta oraz na szybkie wyjaśnienie tego, tego strzelenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow.... Wow WOOOOW! co to ma być? Wspaniały rozdział, ale wow! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeeeeeeeee!!!!
    Jak to?!
    Kocham!
    Czekam!
    Daj szybko!

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie trzymaj człowieka tak w napięciu no! I czemu tyle tragedii, ale jest świetnie. Czekam na next.
    Pozdrawia Cukierkowy

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział super:)
    Ty tylko nie zabijaj mi Lau!! Jasne!?!?
    Współczuje Van i Rikerowi:(
    Pozdro od Pati♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział super! Znaczy w tym sensie, że ciekawy, nie dla tego, że zabiłaś Lau i dziecko Rikera i Van... Bo pod tym względem to gorszego napisać nie mogłaś! Tyle tragedii na raz! To jest najlepsze że nie ruszyła mnie śmierć Laury... Ciekaweeee. Mogę się założyć, że zrobisz, że był to tylko sen Rossa. Chociaż ludzie bywają wredni.... Czekam na next ;)
    P.S
    Zapraszam do siebie (mam nadzieję, że wpadniesz):
    http://crazy-stupid-love-opowiadanie-o-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam, niech Lau żyje!
    Życzę weny, lepszego stanu psychicznego i miłego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny! Biedna Rikessa i jeszcze Lau :( Ale nie uśmiercisz jej, prawda? Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  14. Poroniła O.O
    ZASTRZELILI LAU?! Ale przecież... miało być tak... i on się o nią tak... a ona też go... No EJ! ;_; Miało być już dobrze! :0
    Dobra, jestem nieźle zdenerwowana ... Czas przeczytać next.

    OdpowiedzUsuń