niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 112

*Oczami Rikera*
Szybko wziąłem kierownicę i gwałtownie skręciłem. Niestety nie przewidziałem jednego... Uderzyliśmy z wielkim impetem w drzewo... Ja walnąłem nosem o kierownicę. Nawet nie wiem, czy Van nic się nie stało... Na szczęście nie wjechaliśmy pod tira.
-Van... Nic ci nie jest?-spytałem czując jak czerwona ciecz wydostaje mi się z nosa. Pewnie złamany.
-Ała!-krzyknęła. Zwijała się z bólu. Obie ręce trzymała na brzuchu. Starałem się odpalić z marnym skutkiem. Szybko zadzwoniłem po pogotowie...
*Oczami Laury*
<Pół godziny później>
-Dzwoni Riker-powiedziała Mais. Wszyscy właśnie siedzieliśmy w salonie. Dosłownie wszyscy. No, nie licząc tych, co nie było...
-Tak... Aha... Że co?!-Maia była najwyraźniej podenerwowana.
-Co jest?-szepnęła Rydel. Ale Maia podniosła palce do góry na znak, by Rydel chwilkę poczekała.
-Jasne... Oczywiście... Już jedziemy-powiedziała po czym się rozłączyła.
-No i?-spytał Ell.
-Riker i Van są w szpitalu-odpowiedziała Maia. Chwilkę później byliśmy już pod wskazanym adresem szpitala, w którym byli Riker i Van...
*Oczami Rossa*
Po chwili znaleźliśmy się w szpitalu. Szliśmy szybko przepierzając korytarze. Wszystkie wspomnienia związane z Rylandem i Anastasią wróciły. Słabo mi się zrobiło.
-Wszystko okey?-spytała Rydel.
-Tak. Już okey-wymusiłem lekki uśmiech.
Po chwili znaleźliśmy się przed salą, na której leżała Van. Bo Riker najwyraźniej nie leżał na szpitalnym łóżku.
-Dzień dobry-powiedziała Rydel podchodząc do lekarza-Są tu może Vanessa i Riker Lynch?-spytała.
-Tak. A jest pani kimś z rodziny?-spytał. Spojrzał kątem oka na nas.
-Tak. Jestem jego siostrą. Van to moja bratowa-uśmiechnęła się delikatnie.
-To zapraszam do gabinetu-powiedział lekarz patrząc wymownie na nas.
-Ale oni też są z rodziny-powiedziała Rydel.
-Wszyscy?-dopytał się lekarz.
-Tak. Wszyscy-uśmiechnęła się słabo.
-Pan Riker ma złamany nos. Są po wypadku samochodowym. Nie odniósł większych obrażeń. Za to gorzej z Pani bratową... Pani Vanessa odniosła ciężkie obrażenia. Powiedziała, że jest w ciąży, która teraz jest zagrożona. Istnieje prawdopodobieństwo, że niestety poroni prędzej czy później-odpowiedział lekarz. Wszyscy się załamaliśmy.
-A jest jakaś szansa na zatrzymanie ciąży?-spytała Maia.
-Tak. Jakieś trzy procent-odpowiedział lekarz. Teraz to już w ogóle zostaliśmy załamani. Lekarz po chwili przeprosił i wyszedł, tłumacząc, że ma dyżur i jest potrzebny. Spojrzałem kątem oka na Laurę. Była załamana. Nie kontaktowała. Teraz liczyło się to, by Van dotrzymała ciążę.
*Oczami Laury*
Nie trudno zauważyć, że wszystkich nas dotknęła ta wiadomość. Każdy był wręcz wstrząśnięty. Nikt nie wiedział skąd ten wypadek. Riker przecież jeździ przepisowo. Chyba, że Van...
Nie... To chyba niemożliwe.
Na chwilkę straciłam kontakt z rzeczywistością. Naprawdę bałam się o stan dziecka i mojej siostry. Chciałam teraz usłyszeć, że wszystko jest w porządku. Że nie mam czego się obawiać. Na marne...
Moich próśb nikt nie wysłuchiwał. Może dlatego, że nikomu ich nie powiedziałam?
Kątem oka zauważyłam, że Ross mi się przygląda. Oprócz problemu z Van miałam inny problem - Rossa mianowicie. Przecież muszę z nim porozmawiać. Nie mogę go wiecznie unikać, czyż nie?
I takim to cudem przeżywałam dwie sytuacje na raz....
*Oczami Narratora*
-Wejdźcie-odpowiedziała Berenika po chwili. Posłusznie spełnili jej prośbę.
-Mamy kilka spraw do objaśnienia-odpowiedział mężczyzna.
-Czyli to was sprowadza-odpowiedziała zamyślona Berenika.
-Tak. Właśnie to nas sprowadza. Nie ma go?-spytała kobieta. Berenika westchnęła.
-Nie. I raczej nie liczcie, że szybko przyjedzie. To o co chodzi z tą sprawą? Znów robię za informatora?-spytała.
-Owszem. To samo, co rok temu-odpowiedział mężczyzna.
-Jaką mam gwarancję, że mnie nie złapią?-spytała.
-Dostaliśmy cynk. Nie ma ich już-odpowiedziała uśmiechnięta kobieta.
-W kiciu siedzą?-spytała Bers.
-Owszem. Ale teraz to nam udostępniło kilka spraw. Wcześniej pytaliśmy o kilka innych osób-powiedział.
-Nadal nie rozumiem, co państwu tak na nich zależy. To tylko trzy osoby. Nie możecie wziąć innych? Czemu akurat one?-spytała.
-To sprawa osobista Bers. Nie powinnaś się tym interesować-odpowiedziała kobieta.
-Dobrze. Więc... Co chcecie wiedzieć?
***
Witojcie! Ha! Moje ferie dobiegły końca :/ Ehh... Life is brutal -.- Teraz szara rzeczywistość nadeszła... Mam wyniki konkursu. To sprawa pierwsza.
Otóż konkurs ten wygrywa... Klaudia! Gratulację kochana <3 Oczywiście gratuluję też wam dziewczyny: Ewcia i Lauren <3 Kochane, pisałyście genialnie. Za pierwszym głosowaniem ludzie nie mogli się zdecydować, która z was ma wygrać :) Uwierzcie mi - będą z was super pisarki :D
Dziękuję za polecenie blogów :) Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam...
Następne komiki do was będą za miesiąc :*
Sprawa kolejna.... Czekam na wasze komy, które mnie bardzo motywują :)
Ten rozdział dedykuję Patce Cher, która niedawno pożegnała się z jednym ze swoich blogów. Patka - gratulację osiągnięć :D
Ten blog był jednym z moich ulubionych :)
Także... Do napisania misie!

12 komentarzy:

  1. Super rozdział. Mam nadzieję, że z dzieckiem Vanki będzie okay ;)
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział chociaż boję się o Van czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekam na next
    Pozdrawia Cukierkowy

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny!
    Nie zabijaj mi tego dziecka :( I nie załamuj Laury:( I pogódź Raure :(
    Tak mam duże oczekiwania xD
    Nie mogę się doczekać next :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :)
    Proszę Cię niech Van nie straci dziecka, a Laura niech zbierze w sobie siłę i w końcu niech pogada z Ross'em. Ma rację nie może go przecież ciągle unikać, musi się w końcu z nim pogodzić!
    Mam nadzieje, że wszystko się ułoży oraz dowiem się o co chodzi tej parze co piszesz z narratora ...
    Czekam na szybkiego nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za dedyk, to samym wstępie. Jestem zła na siebie, że zapuściłam się z czytaniem blogów i przez to mam takie tyły grrr
    Rozdział jak zawsze wyszedł ci super, czego nie muszę powtarzać ;] Tylko proszę, niech Van nie straci dziecka! Lau niech w końcu porozmawia z Rossem i przyjmie te zaręczyny, jeśli tak to można nazwać:)
    Ps. Strasznie podoba mi się imię Berenika, moja kuzynka ma tak na imię i zawsze się tym podniecam:) Dziękuję, że o mnie wspomniałaś, ale co to za osiągnięcie:) Każdy blogerka kiedyś niestety musi zakończyć bloga ;]
    Pozdrawiam, Pati:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co taki krótki?! Weź! Pisz odrobinkę dłuższe bo nie mam co czytać! Halo!!
    Kocham!
    Czekam!
    Dawaj szybko!

    ~Wika
    PS. Wpadniesz? Zapomniałam pod ostatnim bo mi się tel zawiesił i wgl. Nie mogę dodawać komentarzy przez telefon. :( Masz tu link: http://i-want-u-bad-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. O jeju.. nie noo... nieee! Ona nie może poronić! Przecież to okrutne wręcz! błagam nie!
    Rozdział.. hmm bardzo emocjonujący :D Serio.. skakałam oczami po linijkach twego dzieła i po prostu.. zadyszka xD Piękno same w sobie. ^^
    Ehh moim feriom tez nadszedł kres ;/ To takie.. frustrujące. No ale pff.. Za niedługo wakacje! Yay! Nowa szkoła! Yay.. juz mniej.. ;/ Boję się nowej szkoły. I to very much.
    Weny życze i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Masakra! O.O Jak poroni, to będzie ryk ;_;
    No to czytamy następny ;3

    OdpowiedzUsuń