Chyba każdy pamięta OSa (o czym był itp)
Także głosujcie w komach!
P.S - jeżeli na czyjegoś bloga jeszcze nie weszłam i nie zostawiłam koma zrobię to dziś :*
Zakończenie 1
Stanął przedemną wysoki blondyn w czarnej marynarce, czarnych okularach. Jego mieśnie prawie ledwo mieścilły się w bardzi opiętej marynarce. Był na prawdę przystojny. Wszedł do salonu gdzie siedziałam z tatą przy stole. -Witaj Ross, to jest moja córka Laura, od teraz będziesz jej osbistym ochroniażem, będziesz na każde jej skinienie, na każdą prośbę wszystko czego sobie zażyczy ma być spełnione. Zrozumiałeś? - Tak jest szefie. - Tato spokojnie, dziekuje Ci bardzo( pocałowałam go w policzek) teraz tato lecę idę do Amy, mogłabym może zostac u niej na noc?
-przykro mi Laura dzisiaj wolałabym żebyś była w domu.
-Ross zbieraj się.
Razem z Rossem wyszlismy z domu i skierowaliśmy się w stronę garażu. Wolałam jechać sama, nie chciałam ochroniarza psa, chciałam kolege.
-Posłuchaj, nie chce żebyś mnie zawoził, chodził za mną krok w krok, prosząc tatę o "ochroniarza" zrobiłam w powietrzu cudzysłów. Chciałam kolege, przyjaciela z którym mogłabym porozmawiać o wszystkim, a nie pieska który będzie na każde skinienie mojego ojca z dowalną skargą na mnie, że nie stosuję się do jego poglądów, przykro mi ale możesz się zwolnić.
-panienko..
-Nie mów do mnie panienko mam na imię Laura.
-okej, Lauro mam takie uczucie, dość dziwne, przeraża mnie ono, ale czuję, że mogę Ci zaufać dlatego opowiem Ci wszystko, wsiadaj jedziemy do kawiarni, napisz so swojej koleżanki, że się spóźnisz. Powiedział bardzo miło, lecz z takim bólem i smutkiem w oczach, że nie potrafiłam mu odmówić. Po około 10 minutach siedzieliśmy przy stoliku w kawiarence popijąc moją ulubioną kawę. Dopiero teraz zdjął okulary i mogłam zobaczyc jego piekne brązowe oczy i wielki fioletowo-niebieski ślad pod prawym okiem był napuchnięty. Odruchowo opuszkiem palców delikatnie dotknełam jego rany. Nie odsunął się lecz ja poczułam nagłe ciepło i cofnełam ręke.
-Co Ci się stało? Ta rana jest świerza, najpóźniej wczorajsza. Wszystko w porządku? Mogę Ci jakoś pomóc?
- Laura posłuchaj mnie teraz uważnie, to co teraz usłyszysz nie zabrzmi super, ale uwierz mi że to prawda.
-Mów juz wreszcie bo zaczynam się niepokoić.
-Chodzi o Twojego ojca on nie jest tym za kogo się podaje, on, on.. Handluje dziećmi, porywa je i wysyła do innych miast do rodzin, wiesz które nie mogą mieć dzieci ja, Ty jesteśmy takimi przypadkami, co prawda dzięki Tobie zostawił mnie jako Twojego ochroniarza, bo tego chciałaś, nie wiem czy pamiętasz. Ja odzyskałem całą pamięć i musiałem znaleźć swoją rodzinę, udało mi się, jestem u nich codziennie oni kazali mi zgłosić to wszystko na policję, ale ja muszę mieć dowód.
Byłam w szoku, nie mogłam wydusić słowa, zabrałam torebkę z krzesła i wybiegłam z kawiarni, biegłam ile sił w nogach, lecz nagle poczułam lekkie szarpnięcie za ramię, po obruceniu ujrzałam Rossa, lecz nie miałam ochoty go uderzyć ani nakrzyczeć na niego, po prostu usiadłam na trawie i się rozpłakałam. Ross usiadł koło mnie. Popatrzyłam na niego z łzami w oczach, starł je opuszkiem kciuka.
-przepraszam Laura może nie powinienem Ci tego mówić.
-Ross bardzo dobrze zrobiłeś, ja coś podejrzewałam dziwnego, ale nie mogłam tego poskładać w całość, kiedyś tata wyjechał na 2 dni podobno, kiedy szłam do Amy usłyszałam płacz dziecka z piwnicy, nigdy nie pozwalał mi tam wchodzić, ale zeszłam, była tam kołyska z dzieckiem, schowałam się za szafą bo usłyszałam, że ktoś schodzi, był to jeden z ochroniarzy taty Brayan chyba. Wtedy przypomniałam sobie o Tobie i wydało mi się to bardzo drogie. Tylko dlaczego zostawił mnie. Muszę się tego dowiedzieć i mieć dowody, nie chcę w to wierzyć.
Ross objął mnie ramieniem i przytulił. Potrzebowałam tego bardzo. Kiedy udaliśmy się do Amy chciałam obejrzeć jego rane, Ross zachwiał się.
-Ross, Ross wszystko dobrze?
-Tak, chyb..a tak.
Amy nie było zostawiła kartkę, że wyszła na zakupy i żebym poczekała na nią dobrze, że dała mi klucze. Poszłam po apteczke, a Ross siedział w salonie na sofie nie miał już na sobie marynarki, teraz miał tylko biały podkoszulek, który jeszcze bardziej podkreślał jego umięśnione ciało. Chciałam otworzyć apteczkę lecz przedmiot wypad mi z rak Ross schylił sie po niego i znowu zgiął się było widać, że sprawia mu coś ból.
-Ross co jest? Boli Cię coś?
-Ni..e Laura, w poo..rządku.
-Jasne, widzę, że cierpisz. Daj sobie pomóc proszę.
Ross podciągnął koszulkę i zobaczyłam wielką ranę, była cała sina.
-Matko Ross kto Ci to zrobił? O nie mój ojciec?
Milczał, uciekał wzrokiem nie chciał sprawić mu bólu, słowami, dlatego milczał, ale ja i tak wiedziałam.
-Przygotuje okład. Po chwili wróciłam do salonu gdzie zastałam Rossa bez koszulki nie mogłam oprzeć się widokowi. Powoli się do niego zbliżyłam, przemyłam ranę wcześniej zwilżoną chusteczką w wodzie utlenionej.
-auuu, auu szczypie.
-hahhaa, Ross musi szczypać to woda utleniona. Dotknełam dłonia jego rany.
-Bardzo boli.
-Pod Twoim dotykiem wcale. Uśmiechnełam się i zrobiłam coś co było całkowicie nie w moim stylu. Pocałowałam go, kiedy chciałam się odsunąć on wziął moją twarz w ręcę i mnie pocałowam.
Rok później
-kochanie sniadanie.
-mmm jak pachnie, pocałowałam Rossa w policzek.
-Dziś sprawa dotycząca Twojego ojca, denerwujesz się?
-nie, mam już to całkowicie za sobą, dzięki Tobie, zbliżył się i pocałował mnie, smakował tostami z cynamonem, ten smak będzie należał tylko do mnie.
Zakończenie 2
- Ross! - zawołał. Do pomieszczenia wszedł umięśniony mężczyzna w garniturze. Nie był wychudzony ,ani gruby. Garnitur był za ciasny na ramionach,ale raczej go to nie interesowało. Jego twarz była blada i trochę posiniaczona. Usta suche i popękane. Oczy zakrywały okulary. Laura pamiętała go dobrze i wiedziała, że po tam tym chłopaczku zostały blond włosy. Piękne i złociste. Widać, że o nie dba.
- Witaj.....Ross- podałam mu rękę. On nic nie od powiedział tylko ją ucałował.
- To ja was zostawiam samych. Zaprzyjaźnicie się- wyszedł z mniejszym uśmiechem.
Zastała niezręczna cisza.
*Oczami Laury*
Miałam tyle pytań, ale bałam się tak PO PROSTU! Widać było ,że przygląda mi się. Obchodzi mnie i patrzy mi w oczy. To najdziwniejsze doznanie,jakie przeżyłam. Czułam chemię między nim,a mną. Mimowolnie chwyciłam go za ramię. Zatrzymał się gwałtownie i ściągnął swe okulary. Patrzyłam prosto w nie. Nie miałam odwrotu. W jego oczach była pustka.Zero. Kompletne zero. Zaciemnione i zamglone, wręcz tajemnicze i bezduszne. Bez żadnego sumienia i serca,ale czułam jakby znałabym go całe moje dzieciństwo. Widziałam obrazy jakby przez mgłę......on młodziutki jak ja ,może trochę starszy.......koło mnie koleżanka......wierna...... chłopak przytula mnie ,bo się skaleczyłam.......w ręce trzymam...lalkę.......później widzę tylko mężczyzn i biegnącego do mnie tatę......mama - nigdy jej nie miałam i nie poznałam. To ten chłopak! Ja to wiem! On jak mówił tatuś,zniknął. Nie wrócił. Ale co ja z tamtych czasów pamiętam. 3 lata to bardzo mało.......
Wracając do Rossa...
Blondyn był odmieniony. Znów założył okulary i wyrwał się z mojego ucisku i wzroku. To taki taniec, dawnych przyjaciół. Takich prawdziwych. Najprawdziwszych!! W końcu Ross to przerwał i przedstawił sprawę jasno:...
* Oczami Rossa *
- Nie wiem ,czy mnie poznajesz i ,czy chcesz pamiętać. Mam na imię Ross. Ross Lynch. Syn koleżanki twojej matki. Porwał cię ten typ. Byłaś w tedy na plaży z nami. Możesz mi nie wierzyć i zwolnić mnie ,ale wiedz ,że popełniasz wielki błąd. Ty mnie nie pamiętasz,nawet sobie nie przypominasz. Twoja mama ma na imię Ellen. Proszę! Uwierz mi! Musimy z tąd znikać, zanim.......- nie dokończyłem ,bo do pokoju jak wściekły wparował zbir szefa.
- Gdzie jest Mark?!!- nie czekał na odpowiedź tylko wszedł do kuchni. Dało się słyszeć kłótnię i popychanki. Laura chciała zareagować, ale zatrzymałem ją.
- Stój tu. Nie możesz tam wejść
- Zamknij się! Jak możesz mnie tak....obrażać! Moja mama ma na imię Ellen? Nie wieżę ci! Jesteś bardzo podobny do tego chłopca,ale mnie nie nabierzesz!! I wchodzę. Nie myśl sobie- wydarła się na mnie. Była bliska płaczu,ale honor na to nie pozwalał. Zatrzymała się,trzymając rączkę na klamce:
- Skoro tak twierdzisz, to ciebie też musieli porwać. Powiedz mi co w tedy było moją ulubioną zabawką i moją przyjaciółką??- zerknęła na mnie z bólem.
- Miałaś lalkę ze swoim imieniem. Twoja przyjaciółka to moja siostra rodzona! Porwano mnie,kiedy powiedziałem w barze ,że szukam dziewczynki.....proszę, ucieknijmy....- nakłaniałem ją do słusznej decyzji, którą przez tyle lat planowałem w męczarni.
* Oczami Laury *
Zaskoczył mnie ten monolog! I ta odpowiedź na pytanie. Złość ze mnie zeszła. Uspokoiłam się. Powoli do mnie docierało: Mam mamę. Ellen. Rajskie życie w wieku 3 lat. Uprowadzono mnie i okłamano. Prze de mną stoi chłopak,który był moim przyjacielem. Ojciec porywa dzieci ze swoją ekipą. Nie pozwalał mi wchodzić do pokoi tych nieszczęść. Patrzyłam na niego ,jak na bohatera! A teraz wiem,że to brutalna świnia i gangster-porywacz. Odbiera szczęście ,dając je sobie! Ile już lat matki nie widziałam.Nie pamiętam jej!! To jest najgorsze. Nie była na moich urodzinach ,które ten tatuś ,tak czy inaczej zmyślił. Czegoś jeszcze nie wiem? Może całe moje życie to perfidny spisek!? W końcu ktoś mi otworzył oczy i pokazał świat,ten prawdziwy ,a nie zmyślony i okłamany...... Chcą nie chcąc, powiedziałam to na głos. Chłopak powiedział tylko zwykłe : WOW.
- Choć! Mieliśmy przecież uciekać- wyrwałam go z transu i bezczelnie strzeliłam w policzek.
- Za co ? Hmmm?- pomasował obolałe miejsce.
- Za co? Za to ,że jesteś i cię kocham, bo otworzyłeś mi oczy! Od tak- kłapnęłam na jednym tchu. Nie zabierałam nic. Nie chcę mieć u matki rzeczy oszusta i gangstera. Chłopak myślał szybciej niż ja,bo wziął mnie na ręce i wsadził do limuzyny . O dziwo była otwarta. Dawno już to planował. Zasiadł za kierownicą i odjechał z piskiem opon.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam zaniepokojona?
- Tam gdzie będziesz mogła być szczęśliwa ,ale ze mną! - odparł i jak mi się zdaje znowu zostałam uprowadzona w pełni rozumnie i przez własną głupotę! Westchnęłam i jak ofiara losu pomyślałam,że życie z takim mężczyzną będzie lepsze niż gangsterem. No chyba,że czegoś nie wiem?.................
Zakończenie 3
Laura postanowiła jak najszybciej ujrzeć swojego nowego ochroniarza, o którym tyle razy śniła. Ojciec powiedział jej, że znajdzie go w ogrodzie. Dziewczyna pobiegła tam jak najszybciej. Widok, który tam zastała, zaparł jej dech w piersiach. Stał do niej tyłem wysoki, blondwłosy chłopak, którego ostatni raz widziała kilka lat temu. Aby zwrócić na siebie uwagę, chrząknęła cicho. Blondyn odwrócił się, a ona zatonęła w jego czekoladowych oczach.
- Panna Darcy?- spytał
- Możesz mi mówić Laura- grzecznie odpowiedziała, uśmiechając się szczerze.
- Nie mogę, panno..- nie dała mu skończyć
- Z tego co wiem, to jesteś moim ochroniarzem, tak?- pokiwał głową- Chyba możesz spełnić jedno moje ''życzenie''- zrobiła cudzysłów w powietrzu.- Mów mi Laura.
- Niestety nie mogę. Panno Lauro- był nieugięty.
Laura westchnęła i wróciła do swojego apartamentu.
Tak długo czekała, aby go zobaczyć. Śniła o nim tyle razy. Wierzyła, że wpadną sobie w ramiona i już na zawsze będą razem. Był wręcz ideałem.
- Muszę coś wymyślić- szepnęła do siebie
*~*
Następnego dnia wpadł jej do głowy genialny pomysł. Niedaleko była piękna plaża. Tata nie puści mnie samej. Z nim będę mogła iść- pomyślała i pełna siły ruszyła na śniadanie. Spożyła posiłek jak najszybciej.
- Megan, wychodzę- powiedziała radośnie
- Dobrze panienko, ale wróć na obiad- odparła służąca
- Mogę trochę później? Proszę- dziewczyna zrobiła maślane oczy, a Megan tylko z uśmiechem pokiwała głową.
Laura dowiedziała się, że ochroniarz znów jest w ogrodzie.
- Ross, idę na plażę- odparła
- Muszę iść z panną- powiedział bez cienia uśmiechu. Tak został wyszkolony.
- Jakbyś mógł, ubierz się jakoś... normalnie?- poprosiła
Przytaknął i po kilku minutach szli obok siebie po jednej z najpiękniejszych plaż.
Wszędzie było słychać gwar ludzi bawiących się w najlepsze. Nagle Laura oberwała piłką do siatkówki i upadłaby, gdyby nie Ross, który w ostatnim momencie ją złapał.
- Dziękuję- szepnęła.
Właściciel piłki przybiegł po kilkunastu sekundach.
- Sorki, młoda! Nie chciałem.- rzucił blondyn, łudząco podobny do Rossa. Chłopak zatrzymał wzrok właśnie na Rossie.
- Riker, gdzie jest ta piłka?!- krzyknęła brunetka podbiegając do Rikera
- Ten chłopak mi przypomina Rossa- szepnął.
Dziewczyna zaczęła lustrować wzrokiem Laurę, na co ta tylko wytrzeszczyła oczy.
- Jak Laura normalnie- mruknęła
- Czy my się znamy?- spytała zaniepokojona Laura.
- Raczej nie, po prostu kogoś nam przypominacie- powiedziała i podała rękę ciemnowłosej- Vanessa
- Laura- odwzajemniła gest dziewczyna
- Może razem z twoim chłopakiem zagracie z nami?- zaproponował Riker
- To nie jest mój chłopak.- odparła Laura- Ja mogę zagrać, nie wiem jak Ross.
Blondyn nie skusił się na wizję gry w siatkówce. Laura poznała Rikera, Rocky'ego, Rylanda i ich przyjaciela Ellingtona. Byli strasznie mili.
- A tak w ogóle, jak masz na nazwisko, Lauro?- zapytał Ryland
- Darcy, a wy?- odparła dziewczyna
- Lynch- uśmiechnął się chłopak.
Laura spojrzała na Rossa, który wytrzeszczył oczy, nie pokazując jednak zakłopotania.
- Zapomnieliśmy wam powiedzieć, kogo nam przypominacie.- przypomniała sobie Vanessa- Moja siostra wyglądała podobnie jak ty, też miała na imię Laura. A Lynchowie mieli brata, Rossa, który był strasznie do ciebie podobny- wskazała na blondyna.
- Musimy już iść, jakby co macie mój numer- odezwała się Lau i jak najszybciej ulotniła się z plaży wraz z Rossem.
- Myślisz, że to twoja rodzina? Twoje rodzeństwo?- zapytała Laura
- Nic nie pamiętam. Jedyne co o sobie wiem to tylko nazwisko i to, że jestem twoim.. panny ochroniarzem- odparł
- Nic nie mów mojemu ojcu, chociaż już nie wiem czy jest moim ojcem- poprosiłam
Pokiwał głową.
- Czemu jesteś... taki?- spytała
- Jaki?- odpowiedział pytaniem
- Całkowicie poświęcony pracy, Nie dasz nawet szansy, żebyśmy mówili sobie po imieniu, o zaprzyjaźnieniu się nie wspomnę- spuściła głowę
- Wybacz, ale tak mnie wyszkolono. Nie wiem kim naprawdę jestem. Poza tym.. nieważne- odparł- Panno Lauro- dodał po chwili.
- Właśnie o tym mówię, zamykasz się na świat, Ross- odeszła w stronę swojego apartamentu, zostawiając blondyna z masą nowych przemyśleń.
Laura jednak zawróciła, kierując się do gabinetu ojca. Weszła bez pukania.
- Tato, chociaż nie wiem czy mogę tak na ciebie mówić,
- Skarbie, co się stało?- zapytał Mark
- Jesteś moim prawdziwym ojcem?- zapytała, gotując się w środku
- To nie jest tak jak mylisz...- zaczął
- Zabrałeś mnie od Vanessy.- szepnęła do siebie
- Laura...
- Idę się przejść- rzekła i z płaczem wybiegła z willi.
Natknęła się na Rossa.
- Coś się stało?- zapytał
- On nie jest moim ojcem. Vanessa to moja siostra.- szepnęła i wyminęła chłopaka.
- Idę z tobą- powiedział bezsprzecznie. Dziewczyna w głębi duszy ucieszyła się.
- Wszystko będzie dobrze- mruknął
Laura nie potrafiła się powstrzymać i mimowolnie przytuliła chłopaka.
- Przepraszam- odskoczyła
- Nic się nie stało- szepnął i pocałował ciemnowłosą.
Oddała pocałunek. W końcu marzyła o tym od lat.
- Dzwonię do Vanessy. Nie wrócę dzisiaj do domu, a ty idziesz ze mną?- spytała
- Okey- powiedział
Po wykonaniu kilku telefonów, Laura i Ross powędrowali w stronę domu, gdzie mieszkali Lynchowie razem z Vanessą. Ujrzeli przed sobą duży, biały dom. Vanessa otworzyła im drzwi.
- Jesteś moją siostrą, a Ross bratem twoich przyjaciół.
*Kilka lat później*
Laura ni zerwała całkowitego kontaktu z Markiem. Razem z Rossem zamieszkali razem z prawdziwym rodzeństwem. Nie można się spodziewać innego zakończenia. Ross i Laura zostali parą, dopingowani przez rodzinę. Trwało to bardzo dużo czasu. Jak można stwierdzić po tej historii, życie czasami może być kolorowe, często dzięki zwykłemu przypadkowi.
Wybierajcie miśki! Pamiętajcie, że tamte komy do dwóch zakończeń się nie liczą, bo byłoby to nie fair dla nowego zakończenia :***
Sądze że zakończenie 1 jest najgenialniejsze :D mimo że to był trudny wybór ponieważ 2 i 3 zakończenie są również niesamowite. To wybieram 1 ♥
OdpowiedzUsuńMyślę, że 1 :p
OdpowiedzUsuńTrudny wybór... Wahałam się między 1 a 3, chociaż 2 też było bardzo dobre. Ostatecznie najbardziej podoba mi się 1 ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog:
http://laura-vanessa-r5-i-reszta.blogspot.com/2015/01/epilog-wszystko-czego-chce-czego-pragne.html
Pozdrawiam,
Pinki xx
Chyba 1
OdpowiedzUsuńJa tam wzbieram zakończenie 1
OdpowiedzUsuń1 Najlesze
OdpowiedzUsuńJedyneczka :)
OdpowiedzUsuń3
OdpowiedzUsuń1
OdpowiedzUsuń