*Oczami Narratora*
Była zbyt mała, żeby to pamiętać. Takie rzeczy mało kto pamięta. Miała dopiero trzy latka. Tylko trzy.
Pewnego dnia szła z mamą. Mama kupiła jej zabawkę z jej imieniem: ,,Laura M.". Jej cieniutkie włoski wystawały poza kapelusz, który miała na głowie. Na oczach miała dziecięce okulary przeciwsłoneczne. A ubrana była w słodką, różową sukieneczkę.
Była drugim dzieckiem z kolei. Pierwsza była Vanessa. Ona miała już pięć lat. Ale kiedy to było...
Szły sobie spokojnie w Miami. Jak zwykle na plaży panował gwar. Ellen, jej matka miała spotkać się z swoją ulubioną koleżanką Nicolą. Nicola miała córkę i syna. Dzieci bawiły się razem.
Niestety w nieodpowiednim czasie i miejscu. Ale skąd mogły wiedzieć?
Dzieci poszły budować zamki z piasku. Kobiety miały je na widoku. Laura ciągle miała przy sobie zabawkę...
Straciły je z oczu na te kilka minut. Tylko kilka. I to wystarczyło.
-Laura!-krzyczała pani Ellen. Właśnie zbierały się do domu. Vanessa i pozostała dwójka była przy rodzicach. Brakowało tylko Laury. Kobiety biegały od człowieka do człowieka. Pytały o małą dziewczynkę z loczkami o brąz włosach. Opis - szczegółowy. To był ostatni dzień, kiedy ją widzieli.
<Siedem lat później>
-Tatusiu! Tatusiu! A widziałeś, co dla ciebie namalowałam?-spytała dziewczynka o pięknych dużych oczach i ciemnych lokach.
-Tak kochanie. To ja?-spytał patrząc na rysunek.
-Nie tatku! To jestem ja. Ty jesteś tym większym ludzikiem-zaśmiała się.
-Śliczny skarbie-powiedział i potarmosił ją po włosach.
-Dziękuję tatku. Talent mam po tobie-zaśmiała się.
-Nie sądzę. Lauruś, czy mogłabyś iść do swojego pokoju? Przyjdę po pracy-powiedział spokojnie.
-Dobrze. Pa tatku!-powiedziała i pocałowała go w policzek.
Tu właśnie znalazła się główna bohaterka tego opowiadania. Jej ,,tata" jest gangsterem. Tu została uprowadzona. Zazwyczaj inne dzieci, które tu trafiały zostawały wywiezione gdzie indziej, a tam - sprzedawane rodzicom, którzy nie mogli mieć własnych. Brutalny sposób handlu. Każdy, kto znał tego człowieka brzydził się nim. Ale nie Laura. Ona nie znała tej strony ,,ojca". Jak tylko tu przyjechała urzekła swoim wyglądem i sposobem bycia. Dlatego Mark postanowił ją adoptować. Mark Darcy... Od teraz mała Laura Marano została panną Darcy.
Oczywiście nie przyjeżdżały tu same dziewczynki. Zdarzali się i chłopcy. Każdy w innym wieku. I tak było i tego dnia.
Laura pierwszy raz wyszła nie tam, gdzie trzeba. Wtedy przyjechało tylko jedno dziecko... Piętnastolatek. Blondyn, o ciemno czekoladowych oczach. Sprawiał opór, więc dostał czymś w głowę i... Dostał amnezję. Przy sobie miał legitymację. Nazywał się Ross.
-Gdzie jestem?-spytał lekko oszołomiony masując tył głowy.
-Nic nie pamiętasz?-spytał jeden z mężczyzn pracujących dla Marka.
-Czy gdybym pamiętał, to bym się pytał?-spytał z ironią. Laura spokojnie obserwowała to wszystko z ukrycia. Po chwili Ross miał być przewieziony gdzie indziej, ale oczywiście Laura nie powstrzymując swojego temperamentu wyszła zza ukrycia i podbiegła do chłopca.
-Laura? Co ty tu robisz?-spytał jeden z trzech mężczyzn.
-Tatuś wysłuchał moją prośbę?-spytała.
-Jaką prośbę?-spytał kolejny.
-Mam starszego brata?-spytała.
-Laura, to nie jest twój brat-powiedział kolejny.
-A kto? Mój nowy kolega?-spytała z iskierkami w oczach.
-Mark?-powiedział jeden z ,,bandziorów" (tak ich nazwijmy) przez walkie-talkie.
-Co?-głos Marka odezwał się do niego.
-Mamy problem. Z twoją córką-powiedział. Już po chwili Mark zjawił się w danym pomieszczeniu.
-Laura? Co ty tu robisz?-spytał.
-Jak to co? Zapoznaje się z nowym kolegą. Może tu zostać? Proszę-zrobiła słodkie maślane oczka.
-A czemu chłopak? A nie ktoś inny? Na przykład dziewczynka?-spytał.
-A kto mnie obroni, jak gdzieś pójdę?-spytała. Mark się chwilkę zastanowił.
-Zostawimy go. Przeszkolimy, a jak skończysz szesnaście lat - wtedy go zobaczysz raz jeszcze. Jako swojego ochroniarza-powiedział z uśmiechem.
-Jak się nazywasz?-zwrócił się do chłopaka.
-Nie wiem. Nie pamiętam-powiedział zmartwiony.
-Szefie, tu jest jego legitymacja-jeden z bandziorów mu ją podał.
-Ross Lynch... Ładnie-powiedział.
-To co z nim?-spytał kolejny.
-Jak to co? Głusi byliście? Macie sześć lat, aby go wyszkolić-powiedział Mark, po czym zabierając ze sobą Laurę zniknął za drzwiami gabinetu.
<Sześć lat później>
-Panienko Lauro?-spytała jedna z służących, wchodząc do apartamentu Laury.
-Tak Megan?-spytała zaspana.
-Panienki ojciec wzywa-powiedziała delikatnie.
-Już idę-powiedziała ziewając i wyszła z pokoju.
Szła powolnie długim korytarzem do gabinetu ojca. Przecierała jeszcze zaspane oczy. O dziwo - nadal w piżamie.
W końcu doszła do upragnionego miejsca.
-Siadaj Lauro-powiedział Marka.
-Już jestem. Co chciałeś tatusiu?-spytała ziewając.
-Nie wiem czy już wiesz, ale obiecałem ci ochroniarza-powiedział z uśmiechem. Laura natychmiast się obudziła.
-Powiedz, że dotrzymałeś obietnicy i ten chłopak nim będzie-powiedziała uśmiechnięta. Mark westchnął...
Przed chwilką rozmawiał z tym chłopakiem. Laura jest oczkiem w głowie Marka, więc trochę ,,pogroził" Rossowi.
-Tak... Masz go jako ochroniarza-powiedział jakby od niechcenia. Ale widząc radość córki i on się uśmiechnął.
Moje zakończenie:
-Dziękuję-powiedziała podchodząc do niego i lekko go ściskając wyszeptała krótkie ,,dziękuję". Po chwili już jej nie było. Znikła. Raz dwa do ochroniarza, który od dziś decydował w większości o jej życiu.
Szła wąskimi korytarzami, co chwila natykając się na ludzi pracujących dla jej ojca. Każdy lustrował ją wzrokiem. Nawet tu była pilnowana. Przez nich. Nieważne, że zaraz miała mieć ochroniarza. Ci i tak się o nią troszczyli.
-Hej-powiedziała z przepięknym uśmiechem w stronę blondyna. Właśnie weszła do pomieszczenia, w którym ćwiczył, by w razie czego jej pomóc.
Nic nie odpowiedział. Spojrzał na nią spod ciemnych rzęs. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie mówił kompletnie nic. Ciężko jedynie oddychał po treningu.
Wpatrywał się w nią jak w śliczną, porcelanową laleczkę. W końcu nie widział jej sześć lat... Zmieniła się. Wtedy była małą dziewczynką, a on nastolatkiem. A teraz ona jest nastolatką, a on już dorosłym ochroniarzem.
-Nic nie powiesz?-spytała zdziwiona.
-Pracę zaczynam od jutra-powiedział już na nią nie patrząc. Zabierał swoje rzeczy z treningu.
-No i? Co? Ojciec zabronił ci ze mną gadać?-spytała.
-Nie, ale w tej sytuacji to raczej nie jest konieczne-powiedział wzdychając.
-Co ci nagadał?-spytała podchodząc bliżej blondyna. Był ubrany w koszulkę, która uwidaczniała jego mięśnie, których było dość sporo, oraz spodnie od dresu.
-Nie powinno cię to interesować-powiedział oschle.
-Dlaczego mnie tak traktujesz?-spytała. Zaskoczyła tym blondyna. Nie spodziewał się. Ale tak kazał mu Mark... Zero rozmów... Zero kontaktu... Zero miłości... Tak. Zabronił mu się niej zakochać. Obiecał, że Ross przypomni sobie wszystko jeżeli będzie z Laurą do jej osiemnastych urodzin. Skończy osiemnaście lat - Ross jest wolny. Tylko blondyn nie spodziewał się, że jego ,,klientka", którą będzie ochraniał to piękna kobieta...
-Nie traktuję cię oschle... Po prostu... Zmęczony jestem-wymyślił na szybko. Zmarszczyła brwi.
-Więc nie chodzi o mojego ojca?-spytała nie pewnie.
-Nie-skłamał. Z wielkim bólem...
-Okey. To do jutra-powiedział z uśmiechem i wyszła.
-Do jutra-szepnął...
<Tydzień później>
-Do centrum handlowego idę-powiedziała ze spokojem.
-Czemu akurat tam?-westchnął po raz kolejny. Mark pozwolił mu jedynie z nią gadać. Reszty zasad nie zmienił. Zresztą Laura domyśliła się, czemu Ross jest taki oschły, dlatego to ona rozmawiała z Markiem.
-A co? Gdzie byś wolał?-spytała ze śmiechem.
-Wolałbym zostać tu. W domu-powiedział siadając na kanapę.
-Leniwy jesteś, wiesz?-powiedział rzucając w niego poduszką.
-Tak, wiem-ponownie się zaśmiali.
-Co ci zabronił ojciec?-znów drążyła temat. Czekała zawsze aż Ross będzie uśmiechnięty i wtedy pytała go o to. Wtedy on nagle zamieniał się w cyborga bez uczuć lub zmieniał temat.
-To idziemy do centrum?-teraz padło na zmianę tematu. Nie miała wyboru. Dała sobie spokój.
<Dwa lata później>
Ona i Ross - najlepsi przyjaciele. Tyle, że za dwa dni mieli zostać rozłączeni. On wracał do domu. Miał dostać środek na ,,pamięć". Zero amnezji...
Tyle, że podczas tych dwóch lat stało się coś niespodziewanego. Ross uratował Laurę przed wypadkiem samochodowym. Ratował już ją wiele razy, ale tym razem uratował jej życie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że... Zakochał się w niej. Wbrew woli Marka. I tego bał się najbardziej. Dlatego od tamtego czasu rzadziej widywał Laurę. Myślał, że jeżeli ograniczy z nią kontakt, to zapomni... Ale tak się nie da.
-Już za dwa dni będę miała osiemnaście lat-powiedziała szczęśliwa. Ona - oczywiście nieświadoma tego, że jest obiektem westchnień kogoś, kogo uważa za przyjaciela.
-Tak... Świetnie-powiedział wzdychając. Sam fakt, że go już tu nie będzie dobijał go niemiłosiernie.
-Co ci?-spytała. Nie wiedziała, że Rossa tu nie będzie.
-Nic-powiedział i wyszedł. Dziś miał dostać jedną z dwóch dawek środku, na amnezję. W sensie by odwrócić jej skutek. Części były dwie. Na dwa dni. Jutro będzie już pamiętał wszystko.
Szedł tym samym korytarzem, co zawsze. Po chwili usiadł na niebieskim fotelu, jakby dentystycznym. Jake, jego kolega, wziął strzykawkę i opróżnił ją z tlenu, aby nie zabić czasem Rossa. Po chwili wstrzyknął mu dożylnie środek.
-Możesz mieć zawroty głowy i takie tam. Do wieczora powinieneś mniej więcej coś pamiętać.
-Okey. Dzięki-powiedział i udał się do swojego pokoju.
Wieczorem siedział i rozmyślał nad tymi latami spędzonymi tutaj. Po chwili głowa zaczęła go bardzo boleć. Aż schylił się z bólu. Po jakimś czasie widział niektóre wydarzenia, jakby przez mgłę....
Ona - spokojnie leżała na łóżku nieświadoma niczego. Spojrzała na prawo. Na komodzie stało jej zdjęcie z małym pluszakiem. Wygrawerowane na nim było ,,Laura M.". Ojciec ciągle powtarzał, że litera ,,M" oznacza Monica - imię jej rzekomo zmarłej mamy. Tak jej wmawiali.
<Laura skończyła 18 lat. Rocznica, kiedy 18 lat temu się urodziła>
-Ross?
Szukała go wszędzie, ale go nigdzie nie było. W tym domu pomieszczeń było wiele, ale on zawsze siedział albo w pokoju albo na siłowni. Postanowiła pójść więc do niego.
Na łóżku leżała tylko jedna mała kartka. Malutkie zawiniątko. Ale rzeczy Rossa nie było.
Otworzyła delikatnie świstek i czytała:
,,Droga Lauro!
Zapewne jak to czytasz, to mnie już nie ma. Otóż skończyłem pracę u twojego ojca. Bałem się ci powiedzieć. Dostawałem leki na to, by przywrócić sobie pamięć. I przywróciłem. Pamiętam niektóre rzeczy z dzieciństwa i wszystko do 15 roku życia. Otóż jak miałem dziewięć lat, a moja siostra pięć, zawsze bawiliśmy się z taką małą dziewczynką. Ona też nazywała się Laura. Miała białego misia z napisem ,,Laura M.". Ale pewnego dnia zaginęła. Jej matka, Ellen Marano łudziła się codziennie, że znajdzie małą. Ale jej nie było. Nigdzie. Płakała dniami i nocami. Miała jeszcze jedną córkę, Vanessę. Van też to przeżywała. I ojciec.... Do czego dążę... Nie raz byłem u ciebie w pokoju i zastanawiałem się, czemu wszystkie twoje zdjęcia są robione od 3 roku życia. Mówiłaś, że ojciec przez trzy lata nie mógł się pozbierać po śmierci twojej matki. Ale Mark nigdy nie miał żony. Wszystkie osoby, jakie tu przyjeżdżały były tu tylko po to, by je sprzedać. Ja też miałem mieć taki los. Tylko, że ja nie trafiłem tu z przypadku. Ja cię szukałem. I znalazłem. Laurę Marano. Dziewczynkę, która została porwana w wieku trzech lat... Która nawet nie pamięta niczego i nie jest niczego świadoma. W razie gdybyś chciała poznać matkę przyjedź do L.A. Na pewno mnie znajdziesz...
Ross"
Dziewczyna opuściła świstek papieru. Nie mogła w to uwierzyć... Wszystko się zgadzało... Nagle przed oczyma przeleciał jej obraz. Brutalny dość. Odwróciła się... Mama ją wołała. A nagle ktoś przyłożył jej coś do twarzy, a film się urwał...
Co teraz? Iść do ,,ojca"? Jak mu t
o powie, to ją tu zamknie... Znaleźć Rossa? To chyba jedyne rozwiązanie...
<Godzinę później>
-Ross?-spytała. Właśnie była na lotnisku. Powiedziała ojcu, że znalazła koleżankę, ale nie chce jej nic mówić, więc nie chce ochrony. Tak naprawdę przyjechała tu, bo Jake wygadał, o której Ross ma samolot.
-Co tu robisz?-spytał zaniepokojony. Rozglądał się dookoła patrząc, czy gdzieś przypadkiem nie ma obstawy.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?-wtuliła się w niego.
-Nie sądziłem, że mi uwierzysz-powiedział oddając gest.
-Tobie? Zawsze dziwiło mnie to, że między mną a ojcem nie ma podobieństwa.
-Chcesz zobaczyć matkę?-spytał. Pokiwała tylko głową.
<Pięć lat później>
Odnalazła matkę i ojca. Vanessa nie żyła. Zmarła na białaczkę. Za to spotkała Sarę, siostrę Rossa. Zostało tylko jeszcze jedno. Co z Rossem i Laurą? Ci to się pobrali. A z Markiem? Trafił do więzienia. Za porwanie, handel ludźmi i innymi rzeczami...
Tylko Jake został uniewinniony. I To on jest z Sarą... Małżeństwem...
Zakończenie numer 1:
- Ross! - zawołał. Do pomieszczenia wszedł umięśniony mężczyzna w garniturze. Nie był wychudzony ,ani gruby. Garnitur był za ciasny na ramionach,ale raczej go to nie interesowało. Jego twarz była blada i trochę posiniaczona. Usta suche i popękane. Oczy zakrywały okulary. Laura pamiętała go dobrze i wiedziała, że po tam tym chłopaczku zostały blond włosy. Piękne i złociste. Widać, że o nie dba.
- Witaj.....Ross- podałam mu rękę. On nic nie od powiedział tylko ją ucałował.
- To ja was zostawiam samych. Zaprzyjaźnicie się- wyszedł z mniejszym uśmiechem.
Zastała niezręczna cisza.
*Oczami Laury*
Miałam tyle pytań, ale bałam się tak PO PROSTU! Widać było ,że przygląda mi się. Obchodzi mnie i patrzy mi w oczy. To najdziwniejsze doznanie,jakie przeżyłam. Czułam chemię między nim,a mną. Mimowolnie chwyciłam go za ramię. Zatrzymał się gwałtownie i ściągnął swe okulary. Patrzyłam prosto w nie. Nie miałam odwrotu. W jego oczach była pustka.Zero. Kompletne zero. Zaciemnione i zamglone, wręcz tajemnicze i bezduszne. Bez żadnego sumienia i serca,ale czułam jakby znałabym go całe moje dzieciństwo. Widziałam obrazy jakby przez mgłę......on młodziutki jak ja ,może trochę starszy.......koło mnie koleżanka......wierna...... chłopak przytula mnie ,bo się skaleczyłam.......w ręce trzymam...lalkę.......później widzę tylko mężczyzn i biegnącego do mnie tatę......mama - nigdy jej nie miałam i nie poznałam. To ten chłopak! Ja to wiem! On jak mówił tatuś,zniknął. Nie wrócił. Ale co ja z tamtych czasów pamiętam. 3 lata to bardzo mało.......
Wracając do Rossa...
Blondyn był odmieniony. Znów założył okulary i wyrwał się z mojego ucisku i wzroku. To taki taniec, dawnych przyjaciół. Takich prawdziwych. Najprawdziwszych!! W końcu Ross to przerwał i przedstawił sprawę jasno:...
* Oczami Rossa *
- Nie wiem ,czy mnie poznajesz i ,czy chcesz pamiętać. Mam na imię Ross. Ross Lynch. Syn koleżanki twojej matki. Porwał cię ten typ. Byłaś w tedy na plaży z nami. Możesz mi nie wierzyć i zwolnić mnie ,ale wiedz ,że popełniasz wielki błąd. Ty mnie nie pamiętasz,nawet sobie nie przypominasz. Twoja mama ma na imię Ellen. Proszę! Uwierz mi! Musimy z tąd znikać, zanim.......- nie dokończyłem ,bo do pokoju jak wściekły wparował zbir szefa.
- Gdzie jest Mark?!!- nie czekał na odpowiedź tylko wszedł do kuchni. Dało się słyszeć kłótnię i popychanki. Laura chciała zareagować, ale zatrzymałem ją.
- Stój tu. Nie możesz tam wejść
- Zamknij się! Jak możesz mnie tak....obrażać! Moja mama ma na imię Ellen? Nie wieżę ci! Jesteś bardzo podobny do tego chłopca,ale mnie nie nabierzesz!! I wchodzę. Nie myśl sobie- wydarła się na mnie. Była bliska płaczu,ale honor na to nie pozwalał. Zatrzymała się,trzymając rączkę na klamce:
- Skoro tak twierdzisz, to ciebie też musieli porwać. Powiedz mi co w tedy było moją ulubioną zabawką i moją przyjaciółką??- zerknęła na mnie z bólem.
- Miałaś lalkę ze swoim imieniem. Twoja przyjaciółka to moja siostra rodzona! Porwano mnie,kiedy powiedziałem w barze ,że szukam dziewczynki.....proszę, ucieknijmy....- nakłaniałem ją do słusznej decyzji, którą przez tyle lat planowałem w męczarni.
* Oczami Laury *
Zaskoczył mnie ten monolog! I ta odpowiedź na pytanie. Złość ze mnie zeszła. Uspokoiłam się. Powoli do mnie docierało: Mam mamę. Ellen. Rajskie życie w wieku 3 lat. Uprowadzono mnie i okłamano. Prze de mną stoi chłopak,który był moim przyjacielem. Ojciec porywa dzieci ze swoją ekipą. Nie pozwalał mi wchodzić do pokoi tych nieszczęść. Patrzyłam na niego ,jak na bohatera! A teraz wiem,że to brutalna świnia i gangster-porywacz. Odbiera szczęście ,dając je sobie! Ile już lat matki nie widziałam.Nie pamiętam jej!! To jest najgorsze. Nie była na moich urodzinach ,które ten tatuś ,tak czy inaczej zmyślił. Czegoś jeszcze nie wiem? Może całe moje życie to perfidny spisek!? W końcu ktoś mi otworzył oczy i pokazał świat,ten prawdziwy ,a nie zmyślony i okłamany...... Chcą nie chcąc, powiedziałam to na głos. Chłopak powiedział tylko zwykłe : WOW.
- Choć! Mieliśmy przecież uciekać- wyrwałam go z transu i bezczelnie strzeliłam w policzek.
- Za co ? Hmmm?- pomasował obolałe miejsce.
- Za co? Za to ,że jesteś i cię kocham, bo otworzyłeś mi oczy! Od tak- kłapnęłam na jednym tchu. Nie zabierałam nic. Nie chcę mieć u matki rzeczy oszusta i gangstera. Chłopak myślał szybciej niż ja,bo wziął mnie na ręce i wsadził do limuzyny . O dziwo była otwarta. Dawno już to planował. Zasiadł za kierownicą i odjechał z piskiem opon.
- Gdzie jedziemy ? - spytałam zaniepokojona?
- Tam gdzie będziesz mogła być szczęśliwa ,ale ze mną! - odparł i jak mi się zdaje znowu zostałam uprowadzona w pełni rozumnie i przez własną głupotę! Westchnęłam i jak ofiara losu pomyślałam,że życie z takim mężczyzną będzie lepsze niż gangsterem. No chyba,że czegoś nie wiem?.................
Zakończenie 2
Laura postanowiła jak najszybciej ujrzeć swojego nowego ochroniarza, o którym tyle razy śniła. Ojciec powiedział jej, że znajdzie go w ogrodzie. Dziewczyna pobiegła tam jak najszybciej. Widok, który tam zastała, zaparł jej dech w piersiach. Stał do niej tyłem wysoki, blondwłosy chłopak, którego ostatni raz widziała kilka lat temu. Aby zwrócić na siebie uwagę, chrząknęła cicho. Blondyn odwrócił się, a ona zatonęła w jego czekoladowych oczach.
- Panna Darcy?- spytał
- Możesz mi mówić Laura- grzecznie odpowiedziała, uśmiechając się szczerze.
- Nie mogę, panno..- nie dała mu skończyć
- Z tego co wiem, to jesteś moim ochroniarzem, tak?- pokiwał głową- Chyba możesz spełnić jedno moje ''życzenie''- zrobiła cudzysłów w powietrzu.- Mów mi Laura.
- Niestety nie mogę. Panno Lauro- był nieugięty.
Laura westchnęła i wróciła do swojego apartamentu.
Tak długo czekała, aby go zobaczyć. Śniła o nim tyle razy. Wierzyła, że wpadną sobie w ramiona i już na zawsze będą razem. Był wręcz ideałem.
- Muszę coś wymyślić- szepnęła do siebie
*~*
Następnego dnia wpadł jej do głowy genialny pomysł. Niedaleko była piękna plaża. Tata nie puści mnie samej. Z nim będę mogła iść- pomyślała i pełna siły ruszyła na śniadanie. Spożyła posiłek jak najszybciej.
- Megan, wychodzę- powiedziała radośnie
- Dobrze panienko, ale wróć na obiad- odparła służąca
- Mogę trochę później? Proszę- dziewczyna zrobiła maślane oczy, a Megan tylko z uśmiechem pokiwała głową.
Laura dowiedziała się, że ochroniarz znów jest w ogrodzie.
- Ross, idę na plażę- odparła
- Muszę iść z panną- powiedział bez cienia uśmiechu. Tak został wyszkolony.
- Jakbyś mógł, ubierz się jakoś... normalnie?- poprosiła
Przytaknął i po kilku minutach szli obok siebie po jednej z najpiękniejszych plaż.
Wszędzie było słychać gwar ludzi bawiących się w najlepsze. Nagle Laura oberwała piłką do siatkówki i upadłaby, gdyby nie Ross, który w ostatnim momencie ją złapał.
- Dziękuję- szepnęła.
Właściciel piłki przybiegł po kilkunastu sekundach.
- Sorki, młoda! Nie chciałem.- rzucił blondyn, łudząco podobny do Rossa. Chłopak zatrzymał wzrok właśnie na Rossie.
- Riker, gdzie jest ta piłka?!- krzyknęła brunetka podbiegając do Rikera
- Ten chłopak mi przypomina Rossa- szepnął.
Dziewczyna zaczęła lustrować wzrokiem Laurę, na co ta tylko wytrzeszczyła oczy.
- Jak Laura normalnie- mruknęła
- Czy my się znamy?- spytała zaniepokojona Laura.
- Raczej nie, po prostu kogoś nam przypominacie- powiedziała i podała rękę ciemnowłosej- Vanessa
- Laura- odwzajemniła gest dziewczyna
- Może razem z twoim chłopakiem zagracie z nami?- zaproponował Riker
- To nie jest mój chłopak.- odparła Laura- Ja mogę zagrać, nie wiem jak Ross.
Blondyn nie skusił się na wizję gry w siatkówce. Laura poznała Rikera, Rocky'ego, Rylanda i ich przyjaciela Ellingtona. Byli strasznie mili.
- A tak w ogóle, jak masz na nazwisko, Lauro?- zapytał Ryland
- Darcy, a wy?- odparła dziewczyna
- Lynch- uśmiechnął się chłopak.
Laura spojrzała na Rossa, który wytrzeszczył oczy, nie pokazując jednak zakłopotania.
- Zapomnieliśmy wam powiedzieć, kogo nam przypominacie.- przypomniała sobie Vanessa- Moja siostra wyglądała podobnie jak ty, też miała na imię Laura. A Lynchowie mieli brata, Rossa, który był strasznie do ciebie podobny- wskazała na blondyna.
- Musimy już iść, jakby co macie mój numer- odezwała się Lau i jak najszybciej ulotniła się z plaży wraz z Rossem.
- Myślisz, że to twoja rodzina? Twoje rodzeństwo?- zapytała Laura
- Nic nie pamiętam. Jedyne co o sobie wiem to tylko nazwisko i to, że jestem twoim.. panny ochroniarzem- odparł
- Nic nie mów mojemu ojcu, chociaż już nie wiem czy jest moim ojcem- poprosiłam
Pokiwał głową.
- Czemu jesteś... taki?- spytała
- Jaki?- odpowiedział pytaniem
- Całkowicie poświęcony pracy, Nie dasz nawet szansy, żebyśmy mówili sobie po imieniu, o zaprzyjaźnieniu się nie wspomnę- spuściła głowę
- Wybacz, ale tak mnie wyszkolono. Nie wiem kim naprawdę jestem. Poza tym.. nieważne- odparł- Panno Lauro- dodał po chwili.
- Właśnie o tym mówię, zamykasz się na świat, Ross- odeszła w stronę swojego apartamentu, zostawiając blondyna z masą nowych przemyśleń.
Laura jednak zawróciła, kierując się do gabinetu ojca. Weszła bez pukania.
- Tato, chociaż nie wiem czy mogę tak na ciebie mówić,
- Skarbie, co się stało?- zapytał Mark
- Jesteś moim prawdziwym ojcem?- zapytała, gotując się w środku
- To nie jest tak jak mylisz...- zaczął
- Zabrałeś mnie od Vanessy.- szepnęła do siebie
- Laura...
- Idę się przejść- rzekła i z płaczem wybiegła z willi.
Natknęła się na Rossa.
- Coś się stało?- zapytał
- On nie jest moim ojcem. Vanessa to moja siostra.- szepnęła i wyminęła chłopaka.
- Idę z tobą- powiedział bezsprzecznie. Dziewczyna w głębi duszy ucieszyła się.
- Wszystko będzie dobrze- mruknął
Laura nie potrafiła się powstrzymać i mimowolnie przytuliła chłopaka.
- Przepraszam- odskoczyła
- Nic się nie stało- szepnął i pocałował ciemnowłosą.
Oddała pocałunek. W końcu marzyła o tym od lat.
- Dzwonię do Vanessy. Nie wrócę dzisiaj do domu, a ty idziesz ze mną?- spytała
- Okey- powiedział
Po wykonaniu kilku telefonów, Laura i Ross powędrowali w stronę domu, gdzie mieszkali Lynchowie razem z Vanessą. Ujrzeli przed sobą duży, biały dom. Vanessa otworzyła im drzwi.
- Jesteś moją siostrą, a Ross bratem twoich przyjaciół.
*Kilka lat później*
Laura ni zerwała całkowitego kontaktu z Markiem. Razem z Rossem zamieszkali razem z prawdziwym rodzeństwem. Nie można się spodziewać innego zakończenia. Ross i Laura zostali parą, dopingowani przez rodzinę. Trwało to bardzo dużo czasu. Jak można stwierdzić po tej historii, życie czasami może być kolorowe, często dzięki zwykłemu przypadkowi.
Także... Głosujcie kochani! Rozdział za dwa dni :) Standard... Pamiętajcie, że możecie oddać TYLKO JEDEN GŁOS i wpisać TYLKO jeden numer. Zależy mi na tym. Pisajcie w komach! Do napisania! :**
Twój najlepszy :)
OdpowiedzUsuń1 :)
Tylko jeden?
OdpowiedzUsuńWhaat. ..
Oba mają coś w sb.
Ja nie potrafię wybrać , które lepsze.
Uważam, że Tobie się udało najlepiej! Oczywiście 2 pozostałe też są dobre i nie dziwię się, że nie potrafisz wybrać :p
OdpowiedzUsuńHm... ja chyba wybieram 1 :D
Mnie podobało się 2 zakończenie ;D
OdpowiedzUsuńNie potrafię wybrać jednego ponieważ każde jest inne i każde ma coś w sobie.
OdpowiedzUsuńtwoj najlepszy, ale tak to wybieram 2
OdpowiedzUsuńHihi! Dobra ja wybieram twoje! Sto razy tak!! Czekam na wyniki...
OdpowiedzUsuń2 najlepsze!
OdpowiedzUsuń~ Liwia ;)
Obydwa super ale mi się trochę bardziej podoba 1
OdpowiedzUsuńHmm... oba, jednak bardziej zakończenie 2
OdpowiedzUsuńWybierz 1!! Proszę.......twoje też super:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwoje zakończenie jest najlepsze, ale definitywnie 2.
OdpowiedzUsuńTwoje jest najlepsze.
OdpowiedzUsuńTutaj sylwia!! Tyle że bloger szwankuje:/ ja 1! Twoje precyzja i finezja ,ale zakończenie 1 *_*
OdpowiedzUsuńDupaaa... Nigdy nie umiałam wybierać, jestem strasznie niezdecydowana :D Nie nadaję się do żadnego jury ani wybierania najlepszego, bo po prostu nie potrafię ! ;C Nie wiem, które mi się podobało najbardziej ... może zakończenie numer 2 ? Tak, chyba wybiorę to :D Ale wygrało tylko tak minimalnie ;3
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wszystkie trzy są świetne, jednak muszę wybrać.... i wybieram 2 ;) chociaż 1 też mi się bardzo podoba!
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie ;*
http://wojna-uczucia-raura.blogspot.com/?m=1
Jak dla mnie to 2 :)
OdpowiedzUsuńMój jakże wspaniały blogger jak zwykle nie działa,
Ola
Wszystkie sa super, ale wybieram nr. 1
OdpowiedzUsuńTwoj tez jest super:)
Pati
1!!!!!!!!!! No.plose....twoje ekstra
OdpowiedzUsuń2
OdpowiedzUsuńTwój też jest wspaniały, a 1- przepraszam nie podoba mi sie
Ala.
Abi serio?! Kazesz wybierać między takimi świetnymi zakończeniami!?
OdpowiedzUsuńTwój jednak podobał mi się najbardziej. Przepraszam dziewczynę/chłopaka ktora/Y pisał 1 i 2 zakończenie.
Ale jak mam już wybrać to wybior
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Oba, hahaha
Na prawdę bibliografie wybrać między tymi dwoma na pewno na pierwszym miejscu jest twój a na drugim pozostałe one są takie cudowne djdnhxbdhsn
Btw. Kiedy będzie nowy rozdział na twoim i Ryby blogu?
I przepraszam, ale nie będę komentować każdego rozdziału nim ma zbytnio czasu żeby nawet przeczytać: / Przepraszam cie Abi
Myślałam że będzie to kropkowanie dłuższe lmao
UsuńO jaaaa... 2 mi się podoba bo zakończenie jest ciekawe, w 3 jest Rik, Rocky, Van, Ellington i Ryland. A twoje jest po prostu fajne i przyjemnie się czytało. Ugh! To się nazywa podejmowanie decyzji pod presją... NIE WIEM! ;[ ja naprawdę nie wiem! Przepraszam! Nie wiem! ;,,,(
OdpowiedzUsuńSuper zakonczenia powiem. Ja głosuje na to z Rikerem Van i całą ekipą czyli zakończenie nr. 2. Jak masz czas to wskakuj tu moje-miejsce-na-ziemi-losangeles.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTwoja wersja the best!!!
OdpowiedzUsuńKurczę.. wiem, że może być już za późno na głosowanie, nosz ale dopiero teraz jestem na kompie. :( Także.. bosz.. pomysł na początek był całkiem niebagatelny Es. Naprawdę mnie zaintrygował pomysł na tą fabułę, a twoje zakończenie było piękne.
OdpowiedzUsuńTe dwa, anonimowe zakończenia, no właśnie.. Moim skromnym zdaniem 2, ponieważ jest tam z głową napisane jak historia się kończy i w ogóle. :) Oki lecę dalej nadrabiać :D
Przepraszam,że tak późno,no ale...
OdpowiedzUsuńWszystkie zakończenia są super!
Lecz wybrałam zakończenie numer 1
Pozdrawiam! :*