Chciałam tylko powiedzieć, że jeżeli będzie dużo komów pod pierwszym rozdziałem na Dreams (który już się ukazał) next będzie szybki. A nie będzie go w ogóle, jak będzie mało komów ;)
Bo zauważyłam, że od jakiegoś czasu w ogóle przestaliście komentować na obu blogach..
,,Uraz do miłości"
(OS pisany oczami narratora)
-Ummm... Sorka, wiesz może, gdzie znajdę salę od plastyki?-spytał podchodząc do różnych ludzi z planem lekcji.
-To ty jesteś ten nowy?-spytał brunet.
-Tak, jestem..-wyciągnął rękę, by się przedstawić, ale tajemniczy brunet dodał:
-Tak, wiem. Ross Shor Lynch, urodzony 29 grudnia. ten sam rocznik, co ja. Pochodzisz z Californii, bo twoi rodzice znaleźli pracę w ,,Mieście Aniołów". Nie masz dziewczyny, marzysz by śpiewać. O czymś zapomniałem?
-Powiedzieć, skąd tyle o mnie wiesz-wydusił blondyn.
-Spoko. Ja tu wiem wszystko o wszystkich. Jestem Jorge, ale dla innych po prostu Jo. Dostałem zadanie, by cię oprowadzić. Mogę ci powiedzieć dosłownie całą biografię życia, o każdym z tych uczniów.
-Nie mylą ci się oni?-spytał zaskoczony blondyn.
-Nie. Przyzwyczaiłem już się. najgorzej jest z nowymi, ale ty masz charyzmę. Łatwo cię zapamiętać.
-Ktoś jeszcze wie o tym, że znasz ich wszystkich?
-Nie. Jesteś pierwszy.
Blondyn na chwilkę przystanął i spojrzał zaskoczony na bruneta.
-Dlaczego tylko mi o tym powiedziałeś?
-Bo wydajesz się godny zaufania. Tak przynajmniej czytałem-zaśmiał się Jo i razem wyruszyli szukać klasy.
***
-A więc jesteś jakby ninja-dodał Ross.
-Tak. Mało kto mnie zna i mało kto o mnie wie. Jestem taki ,,cicho-ciemny".
-Może opowiesz mi coś o tych osobach?-spytał Ross. Byli już po lekcji, a teraz mieli godzinę przerwy, więc Jorge oprowadzał nowego.
-Ta grupka, to nudziarze. Czyli ci, co czytają książki, mówią o nudnych rzeczach i ubierają się bardzo... Dziwnie. Na ich czele stoi Stella. Ta okularnica.
-Nawet ładna-dodał Ross.
-Wypluj to zaraz. Bez makijażu żeś jej nie widział. Istny koszmar!
-A tamta grupka?-Ross wskazał kiwnięciem głowy na kilkanaście dziewczyn.
-To tapeciary. Normalnie z twarzy szpachelką możesz zrywać im makijaż. Czyste szaleństwo. Po prawej stronie od nich jest grupa cheerleaderki, ale chyba wiesz, czym się zajmują. Oprócz kibicowania drużynie, obgadują chłopaków, którzy grają. To kolejna grupka. Ta ,,wysoka liga".
-Są jakieś inne grupy?
-Jest ich mnóstwo. Kujoni, muzycy, ci ,,utalentowani", dresiarze, lalusie, ci zwykli, anorektyczki, bulimiczki, otyli, ofiary losu, szare myszki i najgorsza grupa. To ta, gdzie jest kilka tych elegancko ubranych dziewczyn i trzech chłopaków. Ubranych... Zwyczajnie.
-A co to za grupka?-spytał Ross.
-To grupa, z którą nikt nie zadziera. Każdy staje jak najdalej od nich. Z kijem byś nie podszedł. Jak ktoś powie im coś nie tak - nie ma życia w tej szkole. Brutalna grupa, potrafi się pastwić nad kimś przez tak długi czas i tak zastraszać, że masakra-dodał brunet.
-Kto stoi na ich czele?
-Laura Marano. To ta brunetka. Jeszcze nikogo nie uraczyła swoim uśmiechem. Wiecznie smętna, zła lub złośliwa. Piękny uśmiech widniał u niej ostatni raz w gimnazjum, chyba drugiej klasie. Bo tak, to uśmiech złośliwości ją zdobi codziennie.
-Ładna.
-Zapomnij. Z nikim się nie umawia. A szczególnie z kimś spoza grupy.
-Mówisz, że jeszcze nikt nie zdobył jej serca?
-Nikt. Wiem o niej niewiele, ale wystarczająco dużo, by do niej nawet nie podchodzić.
***
-No dobrze. Wyjmijcie podręczniki-lekcja z panią Thomas właśnie tak się zaczęła.
Laura i jej świta się rozstała, bo mają lekcję gdzie indziej. Teraz Ross i ona mieli wspólne zajęcia. Muzykę.
-Laura, przygotowałaś projekt, o którym mówiłam?-spytała nauczycielka.
-Mówiłam, że nie mam zamiaru go przygotowywać.
-A ja na to, że mnie to nie obchodzi. Miałaś wybrać sobie parę. Kto to był?-spytała nauczycielka.
-Andrew.
-Czemu go dzisiaj nie ma w szkole? Przecież on ma 100% frekwencji.
-Miał mały wypadek-powiedziała Marano żując gumę.
-Co mu zrobiłaś?-spytała nauczycielka, jakby to było normalne.
-No nic!-broniła się Laura.
-Mam w to uwierzyć?
-Niech pani wierzy w co chce. Ja go nawet nie tknęłam.
-A twoja banda?
-To moja rodzina.
-W takim razie twoja ,,rodzina"?
-O nich nic nie mówiłam-dodała z uśmiechem. Twarz nauczycielki nabrała purpurowej barwy.
-Wybierzesz sobie nową parę, albo ja ci wybiorę. A Andrew ma wrócić z powrotem!
Laura zaśmiała się i napisała coś na telefonie.
-Jutro będzie w szkole-dodała z kpiącym uśmiechem.
-A więc twoją nową parą będzie... Lynch? Który to?-spytała nauczycielka. Ross przełknął ślinę i podniósł nieśmiało dłoń.
-To twój nowy partner.
Laura zmierzyła go od stóp do głowy wzrokiem. Zmrużyła oczy i prychnęła, jednak nic nie powiedziała.
Cała klasa wysłała mu litosne spojrzenia, a inni nawet wyszeptali ,,Miło było. Żegnaj".
Teraz Ross tym bardziej zdębiał.
***
-Stary! Współczuję! Już nie żyjesz!
-Ale ja nie chcę! Jak mam się z tego wycofać?
-Nie wycofasz się. Banda Laury cię dopadnie. Już po tobie. Wiesz co zrobili z Andrewem?
-Co?
-Przez przypadek zamknęli go w piwnicy szkolnej!
-Ale jedzenie zostawili?
-Tak. W końcu nic nie zrobił. Ale boję się, że z tobą może być gorzej.
-Dlaczego?
-Andrew to liga kujonów, okropny głos i w dodatku nawet twarz jego jest... Taka... Mdła. A ty? Jesteś nowy. Oni cię nie znają. Ważne, byś nie okazywał przy nich, czego się boisz i jakie masz słabości. Oni to wykorzystają.
-Matko! Ja nie chcę!
Po chwili podeszła do nich Laura.
-Masz przyjść dziś o 16:00 do szkoły, do sali muzycznej. Zależy mi na dobrej ocenie. A teraz spadam.
Powiedziawszy to, po prostu odeszła.
-Stary, wyrazy współczucia. jak cię dzisiaj nie zabiją, to cud będzie.
***
Dla Rossa czas leciał stanowczo za szybko. O tej porze, tylko woźny korytarze sprzątał. Zero czyjejś obecności.
Punkt szesnasta wszedł do sali uprzednio zamykając drzwi, choć zrobił to przemagając swój strach, przed osobą Laury. Nie mógł pokazać, że się boi.
-Punktualny. To dobrze-dodał ktoś z końca ciemnej sali.
-Laura, tak?-spytał starając się opanować drżenie w głosie.
-Tak. Zapal światło-dodała.
Ross posłusznie wykonał jej prośbę. O dziwo była sama.
-Co to za projekt?-spytał Ross.
-Ty napiszesz piosenkę, znajdziesz jakiś damski wokal i odtworzysz z własnym głosem w radiu. Ja nie przyjdę wtedy do szkoły i oboje dostaniemy po szóstce.
-Ale to nie uczciwe.
-Ja tu ustalam zasady. Przestań być jak Andrew-dodała z nutką szyderstwa.
-Co? Zamknęłaś go w piwnicy, bo nie chciał pisać piosenki?
-Skąd o tym wiesz?-spytała zaskoczona.
-Nie ważne. Nawet nie spytałaś, czy potrafię pisać piosenki i śpiewać.
-Bo jakoś mało mnie to obchodzi. Od czego jet internet.
-Jedziesz po najmniejszej linii oporu, bo twierdzisz, że inni będą odwalać całą robotę za ciebie. Mylisz się. A mi będziesz próbowała coś zrobić, ale nie sama. Bo sama nie potrafisz. Potrzebujesz świty-wysyczał Ross.
Tak mu polecił Jo - zaatakować ją. Wtedy zobaczy, że Ross jest twardy, choć ten w głębi duszy bał się, jak mała dziewczynka. Ale chciał zaskarbić sobie uznanie Laury, dobrze wiedząc, czym to grozi.
Laura spojrzała na niego przez chwilkę.
-Odważny jesteś. Wiesz, kim jestem?
-Tak. Rozkapryszoną dzieweczką, która nie potrafi nic w życiu zrobić, oprócz pastwienia się nad innymi.
-A myślałam, że kolejny Andrew mi się trafi.
Po tych słowach - zamilkła. Ross patrzył na nią, kiedy ona po prostu bawiła się swoimi włosami.
-To tyle?-spytał.
-A chcesz coś jeszcze?
-O ile mi wiadomo, masz zrobić projekt.
-A o ile mi wiadomo, ty nie chcesz mi pomóc.
-To nie pomoc, a zrobienie coś za ciebie. Mogłabyś chociaż spróbować.
-Może ja nie chcę?
-Licz się też z tym, że mnie też może się nie chcieć.
Zmrużyła oczy. Pomyślała przez chwilkę i dodała:
-Zawrzyjmy układ.
-Jaki znowu układ?
-Napiszemy razem tę piosenkę i razem ją zaśpiewamy.
-W zamian za co?
-Warunki poznasz później.
-Mam zawrzeć z tobą pakt, nie znając warunków?
-Póki co, tak.
-Co będę z tego miał?
-Poczucie, że mi pomagasz, szóstkę z muzyki i pewność, że nikt ci nóg nie połamie.
Ross chwilkę się zastanowił:
-Stoi.
<Tydzień później>
-Serio? jakim cudem, wy normalnie od tygodnia gadacie?-spytał Jo.
-Sam nie wiem. Już nie udaję przed nią kogoś, kim nie jestem. A ona nie jest taka, jak ty mówiłeś.
-A jaka?-spytał zaciekawiony Jo.
-No... Inna... A szczególnie, jak zaczyna grać. Wtedy zamyka oczy... Tak jakby odpływała do inego świata.
-A śpiewa?
-Nie mamy jeszcze słów do piosenki.
-Dziwi mnie, że ona cię jeszcze nie zabiła...
-Mówię ci! Ona nawet fajna jest!
-A przy świcie?
-Też.
-To serio dziwne... Myślałem, że ona jest inna..
-Bo taka jest i wcześnie była jeszcze inniejsza.
-Takie słowo nie istnieje-powiedział brunet.
-Ach, czepiasz się.
***
-Lynch i Marano, na kiedy dostanę projekt?-spytała nauczycielka. Muzykę mają raz w tygodniu.
-Na następną lekcję, proszę pani-powiedział Ross.
-Na pewno się wyrobicie?
-Postaramy się-dodała Laura, ku zaskoczeniu innych.
Świetny.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciag :*
Super ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :)
Cudo<3
OdpowiedzUsuńWspaniały, czekam na CD :D
OdpowiedzUsuńJpd! Zaraz wybuchne! Jakie to extra! Emocje i adrenalina, nawet nie wiem od czego! Ja chce już 2 cz!!!!!!!!!! No bo wybuchne z ciekawości*_*
OdpowiedzUsuńWow... Super :*:*:*;*:*:*:*:*:*:*:*
To jest naprawdę świetne to opowiadanie jest takie inne wręcz inniejsze już czekam na drugą część :)
OdpowiedzUsuńBoskie♡
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tym że są osobne grupy, a Ross jest nowym uczniem(y)
Czekam na następną część!
Pozdrawiam:*
Twoja pati-cholate♥
Genialny <3 Czekam na drugą część!
OdpowiedzUsuńGenialny, Świetny i co tam jeszcze inne miłe epitety :*
OdpowiedzUsuń