wtorek, 14 października 2014

Rozdział 67

*Oczami Laury*
<Tydzień później>
Przez cały czas siedzę w swoim pokoju. Nie rozmawiam z nikim. Dowiedziałam się, że Spenc dostała jeden list przypuszczając, że to od Davida. Ale jakoś mnie to nie obchodzi. Po tym liście od taty... Ja... Jestem załamana. Nie rozmawiam z Rossem, który przychodzi codziennie. Jem dopiero jak dziewczyny idą spać i z powrotem zamykam się w pokoju. Ten list wywołam we mnie tyle emocji... Tak bardzo chciałabym przytulić się teraz do taty... Zobaczyć się z mamą i wysłuchać jej kołysanki... Kolejne łzy spływają mi po policzkach. Dziwię się, że jeszcze je mam. Tyle co ja wypłakałam to... Szkoda gadać...
-Lau? Jesteś tam?-usłyszałam lekko zaniepokojony głos. Wyczułam drżenie. Ktoś płacze. Damski głos, który mnie nawołuje. Z lekką chrypką odpowiedziałam:
-Tak...-cicho, prawie bezgłośnie. Tylko na tyle mnie było stać w tym momencie.
-Otwórz... Ja mam złe wieści...-powiedział kobiecy głos po czym dana osoba weszła do środka. Spojrzałam w jej kierunku. Była to Van. Oczy podpuchnięte, tusz rozmazany, usta zwinięte w wąską kreskę... Wyglądała jak siedem nieszczęść. Czułam, że stało się coś okropnego.
-Spencer... Ona...-dziewczyna dusiła się szlochem, a zrozumiałam między przerywnikami tylko te dwa słowa.
-Co z nią?-spytałam wstrzymując oddech. Van wahała się czy mi powiedzieć. Widziałam to. Czułam to. Dziewczyna przez jakiś czas robiła nie potrzebne napięcie. Byłam prawie na bezdechu. Słyszałam głos syren policyjnych. Już wiedziałam, że coś się stało. Popłynęło po moim policzku parę łez. Van w końcu po dłuższej chwili nawet nie patrząc mi w oczy rzekła:
-Nie... Nie... Ona... Nie żyje!-rozpłakała się, a ja wraz z nią. Tyle, że ja pobiegłam do pokoju Spencer. Łzy leciały mi ciurkiem. Potykałam się o własne nogi. W końcu dotarłam do pokoju siostry. Widok, który tam zastałam zszokował mnie niemiłosiernie. Dłoń przycisnęłam do ust i ze łzami w oczach szłam po pokoju. O dziwo były tam dwa zakrwawione ciała. Jedno na pewno było mojej siostrzyczki. Drugie jakiegoś chłopaka. Skądś go znałam. Ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Nawet teraz nie chciałam. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej w dół. Po chwili czułam jak ktoś wyprowadza mnie z pokoju. Spojrzałam na tę osobę i momentalnie się w nią w tuliłam jak w pluszowego misia. Był to Ross...
*Oczami Rossa*
Van napisała rano sms-a do Rydel. Był dość niezrozumiały. Widniały tam tylko dwa słowa: ,,Spencer... Koniec..." Nie widziałem o co chodzi, ale kiedy usłyszałem syreny policyjne - domyśliłem się. Pędem pobiegłem do domu mojej przyjaciółki i wszedłem do niego. Usłyszałem głośny płacz dochodzący z pokoju Spencer. Wszedłem tam i zastałem zakrwawione zwłoki i moją zapłakaną przyjaciółkę. Mimo, że doznałem szoku, postanowiłem nie okazywać tego przy mojej przyjaciółce. Zamknąłem oczy i spojrzałem tylko na jedną osobę - Lau. Teraz, po tygodniu wyglądała inaczej: jej włosy bezwładnie opadały na jej blade kości policzkowe. Usta były blade, można by rzec - sine. Oczy, które miała od czasu do czasu otwarte, straciły swój dawny błysk. Jej małe, bezbronne ciałko teraz opierało się o ścianę. Szybko wyprowadziłem ją z tamtego pokoju, a ona wtuliła się we mnie, uprzednio patrząc w oczy.
Chciałem ją wyprowadzić jak najdalej z jej domu. Kierowaliśmy się do wyjścia, natomiast policja właśnie kierowała się w stronę pokoju Spencer, prowadzona przez Van.
Szliśmy w ciszy. W zasadzie niezupełnej. Słychać było szlocha Lau i jej przyspieszony oddech. Tak było mi jej szkoda... Musiałem ją choć na chwilkę oderwać od tego miejsca.
-Laura... Ty, ja, Van i moja rodzina z Ellem pojedziemy na jakieś wakacje. Miło spędzimy czas... Trochę zapomnicie o śmierci Spencer...-kiedy to powiedziałem Lau bardziej się we mnie wtuliła i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Ciiii... Już dobrze... Jestem z tobą-powiedziałem do niej. Spojrzała na mnie swymi czerwonymi, zapłakanymi oczętami po czym powiedziała cichutko:
-Dziękuję-po czym z płaczem znów się we mnie wtuliła i tak doszliśmy do mnie do domu...
*Oczami Vanessy*
-Więc mówi pani, że usłyszała paniczny krzyk?-spytał mnie po raz kolejny komisarz.
-Tttaaak-wydukałam. Wciąż miałam przed oczami jak Spencer umiera na moich oczach... Ciągle nie mogę się uspokoić i non stop płaczę. A oni mi non stop zadają pytania!
-Czyli według pani zeznań wyglądało to mniej więcej tak: usłyszała pani pisk, poszła do pokoju siostry, tam był ten człowiek z nożem i pani siostra, która prosiła, aby jej nie zabijał. Ten facet podchodził do pani z zamiarem jak mniemam zabicia, po czym nie wiadomo skąd pani siostra wyciąga nóż, zabija tego człowieka, to znaczy prawie zabija, bo on się odwraca do niej  i wbija nóż w serce. Tak było?-spytał, a ja kiwając głową rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Zaraz przyjedzie psycholog. Warto, aby pani z nim porozmawiała. Musimy też zabezpieczyć teren. Czy przez ten czas ma pani u kogo zamieszkać?-kolejne pytanie, kolejna twierdząca odpowiedź. Wybiegłam stamtąd i ruszyłam do domu przyjaciół...
*Oczami Rossa*
-Że co się stało?!-krzyknął zrozpaczony Rocky. Wiem, że Spenc podobała mu się. Teraz ta informacja go dobiła.
-Stary... Tak mi przykro... Ale ja naprawdę nie wiem, jak to się stało-powiedziałem do niego spokojnie, siedząc na fotelu i przytulając przyjaciółkę.
-Dlaczego akurat Spencer? Pewnie to ten David jej zrobił-powiedziała zrozpaczona Delly. Zdziwiło mnie to, że na samo słowo ,,David" Lau niespokojnie się poruszyła. Ona go znała...
-Lau?-szepnąłem jej w ucho-Znałaś go, prawda?
Nie odezwała się. Jeżeli po tej tragedii znów przestanie mówić, to chyba się załamię....
-Lau... Tak, czy nie?-spytałem. Po raz kolejny zero odpowiedzi z jej strony. Spojrzałem na nią. Zasnęła. Wyglądała tak niewinnie... Tak spokojnie... Postanowiłem, że nie będę jej więcej męczył, więc zaniosłem ją do mnie do pokoju, przykryłem kołdrą i zszedłem na dół pocieszać moją rodzinkę...
*Oczami Rydel*
-Ktoś dzwoni. Ross, otworzysz?-spytałam mojego młodszego brata ochrypniętym głosem. Co jak co, ale przywiązałam się do Spenc. Uwielbiałam spędzać z nią czas. A teraz? Nie ma jej... Odeszła... Przez jakiegoś debila!!!
-Cześć Van-usłyszałam jak mój młodszy brat wita przyjaciółkę, która właśnie przyszła. Słyszałam jak szlocha.
-Rydel...-powiedziała cicho i z płaczem rzuciła mi się na szyję. Obie zaczęłyśmy masakrycznie płakać wtulając się w siebie. Kto by pomyślał? Taka tragedia!!!
*Oczami Rikera*
Widziałem tylko kątem oka jak Rocky przeżywa śmierć Spencer. Ostatnio zwierzał mi się. Powiedział, że ma zamiar zapytać, czy zostaną parą. Ja mu mówiłem zaś o tym, że podoba mi się Van. Ale teraz nie zapytałabym jej czy chce ze mną chodzić. No bo jak miałoby to wyglądać. ,,Hej Van. Wiem, że zmarła ci siostra, ale wiesz? Podobasz mi się. Zostaniesz moją dziewczyną?". Nie. Tak na pewno nie będzie...
Strata ta dotyczy zarówno Van i Lau jak i nas. Wszystkim jest ogromnie przykro. Cieszę się tylko z jednego: oprawca Spen nie żyje, więc jest to swego rodzaju plusem. Tak skazaliby go na 25 lat, a po kilku latach wypuścili za dobre sprawowanie. Nie ma to jak nawet w obliczu śmierci być optymistą...
*Oczami Laury*
<Następny dzień>
Obudziły mnie promienie słoneczne rażące mnie prosto w oczy. Dziwne... Od jakiegoś czas zasłaniam rolety... Przeciągnęłam się jak kot i zaczęłam mrugać oczami w celu rozjaśnienia obrazu. Starałam się przypomnieć sobie, co wczoraj robiłam. Kiedy obraz się wyostrzył spostrzegłam iż nie jestem u siebie w pokoju. Rozejrzałam się w około. Domyśliłam się, że to pokój Rossa. Poszłam więc do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam... Jakby to delikatnie ująć.... Masakrycznie. Oczy całe czerwone, podpuchnięte powieki... Nos w kolorze oczu. Usta blade. Cera zniszczona od ciągłego ocierania płaczu. Włosy... Mam wrażenie, że zaczęły żyć własnym życiem. Ogółem takie wielkie negatywne: WOW.  Zastanawiam się jak mogłam do tego dopuścić. Oczy bolały mnie tak niemiłosiernie, że już chyba nie będę płakała. Postanowiłam pójść na dół, uprzednio spoglądając na zegarek. Wskazywał 6:47.
Powolnym krokiem skierowałam się na dół. Dochodziły do mnie różne zapachy. Skierowałam się na paluszkach w stronę danego pomieszczenia. Tyłem do mnie stał Ross. Najwyraźniej coś smażył. Podeszłam do niego i stając obok niego powiedziałam:
-Co robisz?-kiedy tylko wypowiedziałam te słowa podskoczył ze strachu do góry.
-Laura! Jejku. Wystraszyłaś mnie. A już myślałem, że znów nie będziesz nic do mnie mówiła-powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam-Wyspałaś się?
-Tak. Dziękuję-powiedziałam i znów się uśmiechnęłam. Spojrzał na mnie i również się uśmiechnął, po czym zapytał:
-Za co?
-Za wszystko. Gdyby nie ty... Zapewne inaczej by to wszystko wyglądało. Tym bardziej, że Spencer... Ona...-nie mogłam się wysłowić.
-Może nie rozmawiajmy już o tym. Mogę cię o coś zapytać?-spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Zauważyłam, że wyłączył potrawę, którą smażył na patelni, wytarł ręce, po czym spytał:
-Znałaś tego Davida, prawda?
-To przed nim wcześniej uciekałam. Spen mówiła, że to jej były-powiedziałam z lekkim trudem.
-Rozumiem... A tak poza tym wymyśliłem, że wyjedziemy stąd. Na takie małe wakacje. Tylko jesteś mi potrzebna do tego-powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
-Że do organizacji?
-Że do wybrania miejsca i przekonania innych-powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Mam wybrać miejsce naszego pobytu na wakacjach...
-Zawsze chciałam zwiedzić...-nie dokończyłam, bo przerwał mi Ross.
-Paryż?
-Tak. Skąd wiesz?-spytałam zdziwiona.
-Kiedy pokazywałaś mi swoje piosenki z zeszytu na jednej stronie było napisane: ,,I Love Paris".
-Spostrzegawczy jesteś-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Wiesz... Zwróciłem na to uwagę, bo ja też zawsze chciałem tam pojechać. To co? Może już poukładaj w głowie jak zapytasz Van, czy z nami pojedzie.
-Dlaczego mam przemyśleć jak jej to powiedzieć?
-No bo, w zasadzie wyjedziemy gdzieś tak za tydzień. Śmierć Spen to dla niej trauma. Dla mojej rodzinki też. No to muszą sobie trochę przemyśleć parę spraw i dopiero potem z nami pojechać. Inaczej ciągle będą rozpamiętywać Spencer. Ty chyba nie byłaś za bardzo z nią związana, co?-spytał mnie. Zdziwiło mnie jego pytanie.
-Wiesz... Miałam ciężki tydzień, dowiedziałam się sporo o mojej rodzinie... I w dodatku zobaczyłam trupa, który przypomniał mi mamę...-powiedziałam i poczułam jak moje oczy zaczynają szczypać. Łzy zaczęły mi się w nich zbierać jednak nie chciałam dać im z powrotem upustu.
-A z kim jesteś związana?-spytał licząc na jedną odpowiedź, którą dokładnie znałam.
-Najbardziej z tobą-powiedziałam po czym go przytuliłam.
-Hejka!-ktoś stanął w progu drzwi. Zapomniałam. Maia po tej całej bitwie na głos wyjechała na tydzień do cioci. Dziś wróciła. Niczego nieświadoma... Po chwili Ross mnie puścił i podszedł do niej po czym ją przytulił. I znów to uczucie i głos w mojej głowie: ,,Kradnie ci przyjaciela". Jak ja jej nie lubię!
-Cześć Lau-podeszła do mnie i też mnie przytuliła. Niechętnie zrobiłam to samo. Chyba wyczuła moją niechęć, bo odsunęła się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy, po czym powiedziała:
-Coś się stało?
-Maia-zaczął Ross, a Maia spojrzała na niego-Chodzi o Spencer. Ona... Ona nie żyje-dokończył, a Maia po prostu... Zemdlała...
-Cucimy ją?-spytałam.
-Chyba nie chcesz jej tak zostawić-powiedział Ross. Pokiwałam przecząco głową, choć w mojej głowie rozchodziło się echo: ,,No pewnie że chcesz. Ale jak mu o tym powiesz, to się załamie biedak". I takim sposobem postanowiłam jednak ją ocucić. Wzięłam szklankę, napełniłam ją wodą z kranu i wylałam prosto na twarz.
-Matko!-od razu się obudziła. Troszkę makijaż zaczął jej spływać po policzkach. Mówi się trudno...
-Nic ci nie jest?-spytał Ross i pomógł jej wstać. Uśmiechnęła się do niego, a ja przewróciłam oczami.
-Czy ja dobrze rozumiem? Spencer nie żyje?-spytała po chwili.
-Niestety. zamordował ją jeden chłopak.
-Że kiedy?-spytała zaniepokojona.
-Że dzisiaj-odpowiedział głos, który nie należał do Rossa. Spojrzałam w kierunku wydobywania się go. W progu kuchni stał Rocky. Chłopak miał podkrążone oczu, koloru takiego samego jak ja. Był blady jak ściana i taki... nieobecny.
-Tak mi przykro... Szczere kondolencje-powiedziała Maia po czym znów mnie przytuliła. Jeszcze raz to zrobi, a nie ręczę za siebie...
***
Hejka! Jak tam u was? Ja dzięki waszym komom odzyskuję wenę :) Dzięki wam mam zamiar pisać dalej!!! Dziękuję za te 24 komentarzy pod poprzednim rozdziałem :) Mam zamiar dodawać częściej i napisać 100 rozdziałów. Jak dobrze pójdzie a wy dalej będziecie mnie motywować powinnam się wyrobić do grudnia :) I wznawiam I see Dark :) Ale to jak dobrze pójdzie. Szczerze mówiąc nie miałam zamiaru uśmiercić Spencer. Tak jakoś wyszło i mnie natchnęło :) Nie zabijcie mnie za to XD Do napisania :*
P.S:
Wiem, że rozdział miał być w czwartek lub piątek, ale kiedy zobaczyłam te 24 komy, pomyślałam sobie, że coś wam się za nie należy :) I odpowiedź na pytanie anonimka:
Raura prawdopodobnie będzie jako para :) 

14 komentarzy:

  1. Jak mogłaś uśmiercić Specer????Biedny Rocky

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Spenc nie żyje, ale rozdział i tak idealny! <33
    (Wiem, jestem psychiczna)
    Miłego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spencer :(
    Biedna, mimo że często nie występowała w opowiadaniu do się do niej przywiązałam.
    Czekam na kolejny.
    Ciesz się że jednak nie zawiesisz bloga ;x

    OdpowiedzUsuń
  4. Na priv napisałam Ci, że rozdział jest świetny po tym jak czytałam go przed premierą hahah :D
    Nie pisałam Ci dokładniej co o nim sądzę, bo wolę Ci napisać to w komentarzu, byś miałą zaciesz heheh :D
    Co do śmierci Spencer: Jeju ;____; Jak mogłaś ty wredna istoto ją zabić?! Ja się pytam jak?! XD
    No to zaczynam moją przemowę Abi ^^
    1.Śmierć Spencer zaskoczyła nas wszystkich negatywnie,. Było to tak wzruszająco opisane, że miałam łzy w oczach..
    2. Jeju ten sposób w jaki Ross traktuje Lau *___* Ou em dżi XD
    3. Te myśli Laury na temat Mai mnie rozwalają XDD Ten fragment: "-Cucimy ją?-spytałam.
    -Chyba nie chcesz jej tak zostawić-powiedział Ross. Pokiwałam przecząco głową, choć w mojej głowie rozchodziło się echo: ,,No pewnie że chcesz. Ale jak mu o tym powiesz, to się załamie biedak"" O matko hahahahh :D
    4. Maia jest taka miła, a Laura oskarża ją o kradzież przyjaciela XD To nie powinno być na odwrót? Maia się jako pierwsza przyjaźniła z Ross'em, a Laura pojawiła się później w jego życiu!
    5. Wznawiaj See Dark w trybie nał! Tam też mam kilka rozdziałów do nadrobienia XD
    6. JEJU BIEDNY ROCKY!
    ~Pozdrawiam~
    ~Alex

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny, biedna Spencer :'(
    Mimo wszystko rozdział jest boski ❤
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział. Biedna Spencer. Dodawaj szybko nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Spencer nie żyje. Nie no nie mogę.
    Nie będę się rozpisywać, bo brak mi słów.
    Ale really?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :*
    Szkoda Spencer :(
    Biedny Rocky (+Van, Lau)
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej :( Tyle się w tym rozdziale działo. Jak mogłaś zabić Spenc? ;cc
    Bardzo mi szkoda Van, Lau i Rockiego :((( On był w niej zakochany a dziewczyny to jej siostry. Rozbawiasz mnie tą nienawiścią Lau do Mai ;) Hihihi ^^ Ten tekst pod koniec był przecudny ;D Co ty jeszcze wymyślisz, hm? Nie mogę się doczekać nexta kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Spencer nie żyle .....NIE,ja tak lubiłam tę postać!!!
    Rozdział świetny!!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nieoczekiwany zwrot akcji!!! Lubię to!! Najpierw tragedia laury teraz zamordowanie spencer......przerastasz samą siebie kobieto!!!!! Same najpiękniejsze epitety nie wystarczą żeby opisać twój niesamowity talent!!!!!,
    Chyba musisz nas mocno kochać że dodałaś specjalnie DLA NAS rozdział!!! Dotego uruchamiasz I see dark !! Chyba cię udusze ze szczęścia!!!! Bo za nic bym cię nie udusiła!!! A uśmierciłqś Spencer............( miej się na baczności!)
    Sorry że zrobiłam się taka leniwa w komen ale wiesz SZKOŁA. A dziś był DEN ( dzień edukacji narodowej) i mieliśmy wolne zaraz po apelu!!!! To nie będę cię za nudzać moimi wypocinami a ty dawaj nam jeszcze więcej wrażeń że aż nam gały wyjdą!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie spodziewałam się tego i przeżyłam ogromny szok lubię zwroty akcji ale ja bym inną osobę uśmierciła no bo Bardzo lubiłam Spencer rozdziała jest świetny jak zawsze czekam kochana na next :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja się rozpłakałam, bo na końcu było "Był to Ross..." i ja myślałam, że chodzi o to, że on to też ten trup :"( Jak się wystraszyłam. Jakbyś go uśmierciła to bym przestała to czytać, hahah. No nie żartuje, hahah. Lubie to! Jeszcze pojadą na wakacje :D
    Szkoda mi Lau, Van, Mai i całej rodzinki Lynchów co oni muszą przeżyć.
    Nie mogę się doczekać nexta :D Życzę na maxa weny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Eeej, ja też na początku myślałam, że Ross tam leżał XD Ale do rzeczy - jaka rozpacz O.O Dlaczego Spencer ! ;( Ta wiecznie szalona ruda ! Ale cóż, taka twoja wola :D Już nawet nie muszę chwalić tego rozdziału, po prostu nie lubię się powtarzać ;3 Sorry za mój refleks xd No cóż, to oczywiste, że czekam na next ^^ Wybacz, że ta wypowiedź zbytnio się nie klei kupy, ale oczy mi się zamykają xd Niech moc i wena będą z tobą <3

    OdpowiedzUsuń