Ruszyliśmy do salonu na ,,parkiet".
-Pierwszym tańcem o ile się nie mylę ma być walc angielski. Potem te inne...-skończył wypowiedź i wzięliśmy się do roboty. Na początku szło nam opornie. A to źle krok zrobiłam, zaraz potem nadepnęłam mojemu przyjacielowi na nogę... Ale w końcu po kilku godzinach udało mi się załapać o co chodzi. Najpierw ćwiczyliśmy bez muzyki. Ross kazał mi sobie wyobrazić wszystko: tańce, kroki, jak tam będzie... A potem dołączył muzykę. Było świetnie. Nawet bardzo dobrze się bawiłam.
-I jak? Zmęczona?-spytał mnie Ross, gdy siedzieliśmy właśnie przy stole kuchennym przygotowując składniki do zupy krem na obiad. Ross stwierdził, że umie ją robić. Ale to się jeszcze okaże...
-Podasz mi pomidory?-spytał. Wstałam od stołu i podałam mu warzywa, o które poprosił. Przypatrywałam się dokładnie, co robi, co dodaje i w jakich proporcjach. Tak szczerze to mi z gotowaniem szło nawet nieźle. Mama mnie uczyła, jak gotować, kiedy ona będzie dłużej w pracy. Zajmowałam się domem, gotowaniem, praniem i innymi tego typu rzeczami. Dziwne... Za każdym razem kiedy zobaczę coś znajomego od razu przypomina mi się mama... Czy to normalne, by żyć wspomnieniami? A co z teraźniejszością? Czy ona nie jest dla mnie ważna? Moje rozmyślania przerwał ciepły głos Rossa.
-Laura? Laura?-machał mi ręką przed oczami. Po raz kolejny wybudzał mnie z ,,transu". Spojrzałam na niego pytająco.
-Pytałem czy podasz mi kosz z przyprawami i blender-powiedział spokojnym tonem uśmiechając się przy tym. Czy on kiedykolwiek przestanie się uśmiechać? Z pokorą wstałam i poszłam po rzeczy. Na początek przyniosłam przyprawy, a potem zaczęłam szukać blendera. Czy my w ogóle mamy coś takiego w domu?
Szukałam już chyba 10 minut, a po blenderze ani śladu. Czyli nici z zupy? O nie! Laura Marie Marano tak łatwo się nie poddaje!
-Lau? Masz ten blender?-pokiwałam przecząco głową.
-Może jest tam-pokazał mi palcem w stronę jednej z szafek, do której nawet nie zaglądałam. Mebel otwierany od góry, brązowy z dębowego drewna. Stał w kącie kuchni. Nawet przez myśl mi nie przeszło by tam zajrzeć. Ale skoro Ross tak mówi...
Powolnym krokiem udałam się w stronę szafki. Otworzyłam ją i doznałam szoku... Tam był blender! Jak i mikser i inne przyrządy mechaniczne potrzebne w kuchni. A nawet inhalator tam upchali... Wzięłam przedmiot do dłoni i przekazałam go dzisiejszemu szefowi kuchni. Po chwili blenderował gorącą zupę z pomidorów.
Po skończonym posiłku mogłam stwierdzić, że Ross jest znakomitym kucharzem. Każdy łyk zblenderowanego, pysznego kremu sprawiał radość mojemu podniebieniu. Był pyszny, lekkostrawny a zarazem zapychający. Już po małej miseczce miałam dosyć.
-To może teraz trochę pogramy na fortepianie?-skinęłam głową na słowa Rossa. Wstałam od stołu, wstawiłam dzisiejsze i wczorajsze naczynia do zmywarki, bo wczoraj byłam zbyt zmęczona by to zrobić. Po chwili przeniosłam się w swój świat - świat muzyki. Każdy klawisz, który kolejno naciskałam, i który oddawał inny dźwięk uspokajał mnie. Dotyk tego niesamowitego instrumentu działał na mnie kojąco. A jego muzyka już w szczególności. Kochałam to i to właśnie mnie uspokajało i sprawiało radość. Taka izolacja. Taki świat Laury Marano. To dla mnie było coś niesamowitego. Coś, co dawało mi poczucie wartości. Że jestem cenna, że też coś umiem. I że jestem wyjątkowa. Jak to mówią ,,Każdy inny wszyscy równi". No bo dlaczego na przykład osoby niepełnosprawne, grube, dobrze uczące się, inaczej ubierające się czy na jakikolwiek sposób inne niż wszystkie są dyskryminowane? Albo bo są biedni? A nawet ci, którzy mało mówią! To straszne piekło dla tych dyskryminowanych... Ale czy oni mają na to wpływ? Czym oni zawinili? Gdzie tu sprawiedliwość? Czemu o tym mówię? Bo ja sama tak miałam. U nas w szkole byłam dyskryminowana. Przez to, że byłam inna. Cicha, biedna, ta ,,kujonka". Ta nielubiana. Dobrze, że mam muzykę.... I Rossa.
***
Żem się rozpisała! Nawet nie sądziłam, że aż tak bardzo! Niby to krótki rozdział, ale ja piszę krótsze na co dzień. Kochane misie: Mam 21 obserwatorów, ponad 5000 wyświetleń (w ciągu 23 dni) oraz ponad 200 opublikowanych komentarzy!!! Jejku! Jesteście kochani<3 I dziękuję wam za to, że pomogliście mi dokonać wyboru czy Laura ma mówić czy nie. Jaki jest mój wybór? Przekonajcie się sami czytając dalsze losy naszej bohaterki:) A co do zakładki bohaterowie... Tam bohaterzy będą się pojawiać zgodnie do opowiadania. Ale ja was będę o tym informować:) Jaka długa ta notka XD Dobra to ja wam więcej czasu nie zajmuję i po prostu piszę standardowe: Do napisania<3
Cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się,co postanowiłaś, daj szybko nexta, bo jestem straaasznie ciekawska!!!
OdpowiedzUsuńSorki, że nie komentowałam, ale powoli odrabiam straty:D
Ciekawe co dalej ^_^ Z niecierpliwością czekam na NEXT ;*
OdpowiedzUsuńNie mam pomysłu na komentarz, więc do napisania ;P ;)
OdpowiedzUsuńSuper !!!! <3
OdpowiedzUsuńYm... brak mi słów na opisanie tego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńCzekam na szybkiego nexta!
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Fajny rozdział, tylko mam jedno ale: na fortepianie NIE MOŻNA WCISKAĆ klawiszy! Na fortepianie się GRA. Ale tak to fajnie napisany:) kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńsuperowy :D twoj blog jest taki wyjatkowy :p w pozytywnym znaczeniu :p czekam na nexcik ^_^
OdpowiedzUsuń<3 świetny zresztą... jak zawszę <3 next mam nadzieję jutro <3 ja jestem 21 obserwatorem
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje rozdziały. Co ty takiego robisz że są takie genialne i wciągające?
OdpowiedzUsuńDo next'a ;*
Uwielbiam ^-^ /Lizzy
OdpowiedzUsuń