czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2

*Oczami Laury*
Dziś 29 listopada. Przez te kilka dni było tak samo jak codziennie. Czyli przychodziła do mnie Anastasia, mówiła o wszystkim, co ją trapi i co spotkało i o tym, jak bardzo jej będzie mnie brakować. Było to bardzo miłe. Takie słowa przypominają mi, jak jechałam na wycieczkę klasową i mama zawsze żegnała mnie w ten sam sposób. Mówiła, że będzie jej brakować mojej obecności i że będzie tęsknić. Tak bardzo chciałam coś powiedzieć Anastasi, ale nie dałam rady. 
Tak więc rano przyszła do mnie dyrektorka, dała troszkę pieniędzy i... Wyszłam. Jednak gdy już opuszczałam bramy sierocińca podbiegła do mnie Anastasia. 
-Lauruś... Byłaś dla mnie przyjaciółką. I oczywiście nadal jesteś i będziesz. Będę tęsknić, wiesz?-po tych słowach rozpłakała się i mnie przytuliła. A ja? Stałam jak słup i nawet nie potrafiłam tego odwzajemnić. Super nie? 
-Lau... To dla ciebie-z kieszeni swojej czarno-białej bluzy w paski wyciągnęła małą, niebieską kopertę i podała mi ją. O dziwo wzięłam. Czemu o dziwo? Bo nigdy nie brałam nic od nikogo. Ale ciekawość mnie zżerała od środka. Tak więc opisałam jak wyglądało moje pożegnanie z An. Potem widziałam jak jej sylwetka niknie w murach Domu Dziecka. Wiem, że jest jej ciężko. Ale to silna dziewczyna. A co teraz? A teraz zaczynam nowy rozdział. Po pierwsze - muszę znaleźć mieszkanie. Po drugie - odnaleźć ojca. I po trzecie - jakąś pracę. Tak więc udałam się przed siebie. 
Od trzech godzin mijałam różne uliczki. Zazwyczaj wąskie, ciemne, pełne dziwnych ludzi, którzy patrzyli na mnie z głupimi uśmieszkami. Zazwyczaj mężczyźni. Ale ja się nie bałam. Było mi wszystko jedno. Na prawdę. Bez mamy moje życie jest pozbawione czegokolwiek. Wisi mi to, czy znajdę dziś dom czy nie. Przez te kilka godzin tak się zmęczyłam, że postanowiłam udać się gdziekolwiek. Tylko aby odpocząć. Był wieczór, więc znalazłam kąt pod pierwszym lepszym mostem. Taki zakątek:

Jak na razie może być. Ułożyłam pod głową swoją torbę z ciuchami. Torbę dali mi TAM. W ośrodku dla sierot lub osób bez opieki osoby pełnoletniej. Teraz przypomniałam sobie o liście Anastasi. Starannie otworzyłam kopertę. Było tam tylko moje pełne imię i nazwisko. W środku była piękna biała kartka papieru, z wycinanymi po boku wzorkami i malowidełkami. Robiona ręcznie. Wiadomość była treści:
,,Droga Lauro Marie Marano
To ja, Anastasia. Ale to pewnie już wiesz, bo sama dałam ci kopertę. Ale tak napisałam, bo nie wiedziałam jak zacząć. Tak więc w tym liście chciałam ci złożyć, choć dziwnie to brzmi, podziękowania za to, że byłaś przy mnie"
Ja? Przy niej? To raczej ona przy mnie. No nic. Kontynuowałam:
,,Słuchałaś każdego dnia przez kilka lat. Ja ci się zwierzałam, a ty mnie po prostu słuchałaś. Ja to wiem. Wiem, że wsłuchiwałaś się w to, co mówię. I mimo to nie przeszkadzało ci tom, że cały dzień tam siedziałam u ciebie i gadałam. Ty po prostu słuchałaś. Skąd wiem? Kiedy byłaś w stanie ,,nicości" patrzałaś niemo w dal, jakby zahipnotyzowana, ale kiedy mnie słuchałaś widziałam jak twoje oczy przeżywają emocję razem ze mną. I tyle mi wystarczyło. Mimo, że nie znam cię i twojej historii, to i tak jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałam. Kocham cię. Twoja An".
Po moim policzku spłynęła łza. Ja dla niej przyjaciółką? Przecież ja nic nie robiłam! Inni przez to by mnie znienawidzili! Ale nie ona. Ona była przy mnie. Została do końca. A ja nawet jej nic nie powiedziałam na pożegnanie... Z takimi oto myślami zasnęłam.....
***
I mam rozdzialik 2! Dziękuję, za 6 komów pod rozdziałem 1, 6 obserwatorów i ponad 400 wyświetleń! Jeju<3 Normalnie was kocham misie. Dostałam pytanie od Anonimka czemu Vanessa Lars jest w opowiadaniu i czemu jest Spencer Moon (chociaż była Rydel Moon). Otóż nie pomyliłam się, to wszystko jest zamierzone. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Nie pytajcie o Raurę, bo ona oczywiście też będzie<3 Ale to już niedługo. Do napisania!
5 komów = Next:)
Na razie rozdziały są codziennie. Ale potem będą co 2-3 dni. Na razie mam wenę to piszę:) 

7 komentarzy: